Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Babielato
Następnytydzieńprzeminąłszybkozatłoczonyniezliczonąilością
„ostatnichrzeczy”,jaknazywałajeAnia.Należałozłożyćiprzyjąć
pożegnalnewizyty,częśćznichbyłaprzyjemna,aczęśćzupełnienie.
Zależałotoodtego,czyodwiedzającyiodwiedzanisympatyzowali
wpełniznadziejamiAni,czyteżuważali,żejestzbytnadęta
zpowoduwyjazdunauniwersytetiżenależy„utrzećjejnosa”.
PewnegowieczoruStowarzyszeniewydałopożegnalneprzyjęcie
nacześćAniiGilbertawdomuJóziPye,wybierająctomiejsce
częściowodlatego,żedompanaPyebyłdużyiwygodny,aczęściowo,
ponieważistniałopoważneprzypuszczenie,żepannyPyeniechciałyby
miećnicwspólnegozsprawą,gdybynieprzyjętopropozycji
urządzeniaprzyjęciaunich.Wieczórbyłbardzoprzyjemny,ponieważ
Pye’ównybyłynadwyrazłaskaweianinicniemówiły,aninierobiły,
żebypopsućharmoniętejokazji,choćtoniebyłozgodne
zcharakterkiemżadnejznich.Józiabyładotegostopniaprzyjazna,
żeprotekcjonalnieodezwałasiędoAni:
Wyglądaszcałkiemdobrzewtejnowejsukience,Aniu.
Naprawdę,wyglądaszwniejprawieładnie.
O,jakmiło,żetomówiszodpowiedziałaAniaześmiejącymi
sięoczami.Jejpoczuciehumorurozwijałosię,asłowa,którezraniłyby
bardzo,kiedymiałaczternaścielat,terazzwyczajniebawiły.Józia
podejrzewała,żetymiszelmowskimioczamiAniazwyczajniesięzniej
śmieje,alezadowoliłasię,szepczącdoGerci,kiedyschodziły
poschodach,żeteraz,kiedyAniaShirleyidzienauniwersytet,zacznie
jeszczebardziejzadzieraćnosa,topewne!
Cała„starazałoga”byłaobecna,wszyscyweseli,pełnizapału
imłodzieńczejbeztroski.DianaBarry,zaróżowionaipulchniutka,
zaktórąpodążałjakwiernycieńFred;JankaAndrews,porządna,