Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Cieńzmiany
–„Żniwazakończoneilatominęło”1–zacytowałaAniaShirley,
patrzącwzamyśleniunaskoszonepola.ZDianąBarrybyływtrakcie
zbieraniajabłekwsadzienaZielonymWzgórzu,alechwilowo
odpoczywałypociężkiejpracywsłonecznymzakątku,gdziezwiewne
flotylleostowegopuchuunosiłysięnaskrzydłachwiatrunadal
przepełnionegosłodkim,letnimzapachempaprocizLasuStrachów.
Wszystkowkrajobraziewokółsugerowałojużjesień.Woddali
morzehuczałogłucho,polabyłynagieiwyschnięte,przedzielone
kwitnącązłocistąnawłocią.DolinęstrumieniaponiżejZielonego
Wzgórzapokrywałyeterycznefioletoweastry,aJezioroLśniącejToni
byłobłękitne,aleniebladymlazuremlata,leczjasnym,stanowczym,
poważnymkolorem,jakgdybywodaprzeżyłajużwszystkiestany
emocji,uspokoiłasięiucichła,niezmąconakapryśnymimarzeniami.
–Tobyłomiłelato–powiedziałaDianazuśmiechem,bawiącsię
nowympierścionkiemnalewejdłoni–ajegoprawdziwe
ukoronowaniestanowiłoweselepannyLawendy.Przypuszczam,
żepaństwoIrvingsąjużnawybrzeżuPacyfiku.
–Amnietaksiędłużyichnieobecność,żemamwrażenie,
iżzdążylijużobjechaćcałyświat–westchnęłaAnia.–Niemogę
uwierzyć,żeledwietydzieńminąłodichślubu.Wszystkosięzmieniło;
pannaLawendaipaństwoAllanowiewyjechali.Jakstraszniesamotnie
wyglądaplebania,kiedywszystkieokiennicezamkniętesąnagłucho!
Przechodząctamtędywczoraj,odniosłamwrażenie,żewszyscy
powymierali.
–NigdynieprzytrafinamsiępastorrówniemiłyjakpanAllan
–powiedziałaDianazponurymprzeświadczeniem.–Myślę,żetej
zimybędziemymiećdoczynieniazcałąprocesjąkandydatównajego
następcę,apołowaniedzielbędziewogólebezkazania.Idotegonie