Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Cieńzmiany
„Żniwazakończoneilatominęło”1zacytowałaAniaShirley,
patrzącwzamyśleniunaskoszonepola.ZDianąBarrybyływtrakcie
zbieraniajabłekwsadzienaZielonymWzgórzu,alechwilowo
odpoczywałypociężkiejpracywsłonecznymzakątku,gdziezwiewne
flotylleostowegopuchuunosiłysięnaskrzydłachwiatrunadal
przepełnionegosłodkim,letnimzapachempaprocizLasuStrachów.
Wszystkowkrajobraziewokółsugerowałojużjesień.Woddali
morzehuczałogłucho,polabyłynagieiwyschnięte,przedzielone
kwitnącązłocistąnawłocią.DolinęstrumieniaponiżejZielonego
Wzgórzapokrywałyeterycznefioletoweastry,aJezioroLśniącejToni
byłobłękitne,aleniebladymlazuremlata,leczjasnym,stanowczym,
poważnymkolorem,jakgdybywodaprzeżyłajużwszystkiestany
emocji,uspokoiłasięiucichła,niezmąconakapryśnymimarzeniami.
TobyłomiłelatopowiedziałaDianazuśmiechem,bawiącsię
nowympierścionkiemnalewejdłoniajegoprawdziwe
ukoronowaniestanowiłoweselepannyLawendy.Przypuszczam,
żepaństwoIrvingjużnawybrzeżuPacyfiku.
Amnietaksiędłużyichnieobecność,żemamwrażenie,
zdążylijużobjechaćcałyświatwestchnęłaAnia.Niemogę
uwierzyć,żeledwietydzieńminąłodichślubu.Wszystkosięzmieniło;
pannaLawendaipaństwoAllanowiewyjechali.Jakstraszniesamotnie
wyglądaplebania,kiedywszystkieokiennicezamkniętenagłucho!
Przechodząctamtędywczoraj,odniosłamwrażenie,żewszyscy
powymierali.
NigdynieprzytrafinamsiępastorrówniemiłyjakpanAllan
powiedziałaDianazponurymprzeświadczeniem.Myślę,żetej
zimybędziemymiećdoczynieniazcałąprocesjąkandydatównajego
następcę,apołowaniedzielbędziewogólebezkazania.Idotegonie