Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
toodpowiedniejszezajęcieniżczytanieromansówdodał,groźnie
spoglądającnaniewinnąokładkęWergiliusza,leżącegoustópAni.
WtejchwiliczerwonebyłynietylkowłosyAni,którezawsze
stanowiłyjejnajdrażliwszypunkt.
Wolęmiećrudewłosyniżtylkoparękosmykówkołouszu
odparła.
Strzałtrafił;panHarrisonbyłbowiembardzowrażliwy,gdy
chodziłoojegołysączaszkę.Gniewdławiłgo,więctylkodzikim
wzrokiemprzeszywałAnię,któraopanowawszysię,wyzyskiwałaswą
przewagę.
Mogęmiećwzględydlapana,panieHarrison,ponieważmam
bujnąwyobraźnię.Łatwomiwyobrazićsobie,jakprzykrojestspotkać
cudząkrowęwswoimowsie.Dlategonieżywiędopanaurazyzato,
copanpowiedział.Przyrzekam,żeDollynigdyjużniewtargnie
napańskiepole.Nigdy,dajępanusłowohonoru!
Dobrze,pamiętajpanna,bysiętowięcejnieprzytrafiło
odburknąłpanHarrisontrochęłagodniejszymtonem,leczwyniósłsię
gniewny,czegodowodembyłydochodzącejeszczezoddalipomruki.
WstrząśniętadogłębiAniaprzebiegłapodwórze,ażebyzamknąć
niesfornąDollywzagrodzie.
Stądsięjużniewydostanie,chybażewyrwiepłot.Teraz
zachowujesięzupełniespokojnie;ręczę,żetaucztawowsienie
pójdziejejnazdrowie.Żałuję,żeniesprzedałamjejpanuShearerowi,
gdymnienagabywałotowzeszłymtygodniu,leczzamierzałam
sprzedaćwrazzresztąbydła...Terazprzekonałamsię,żepan
Harrisonjestrzeczywiściedziwakiem.Ajużnapewnoniemawnim
niczpokrewnejduszy.
GdyAniawracaładodomu,napodwórzezajechałaMaryla.
Dziewczynkapobiegłaprzygotowaćherbatę.Przypodwieczorku
omawiałysprawęDolly.