Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Śniadaniejadłeś,synku?–zatroskałasiękobieta.
–Jasia,todorosłychłopjest–zauważyłKazimierz.
–Tytunieskaczprzynim,itakmaszzadużodoroboty.
Teraztrzapozałatwiaćważniejszesprawy.Musisz
rozmówićsięzteściami–zwróciłsiędosyna.–Tywiesz,
comatkaprzeżywaławkościele?Niemożetakbyć.
–NaprawdęGawińscynicniewiedzą?
–JakBogakocham.–Janinauderzyładłoniąwpiersi.
–Nicanic.OorkiestrzenaweselemidzisiajZosia
gadała,ajaniewiedziałam,jaksięzachować.
–Dobrze,pojadędonich.
Janinaodetchnęła.Zaparzyłaherbatęipostawiła
nastoledzbanek.
–Tylko,synku,delikatnie,bowiesz…–wtrąciła.–Zosia
teżniezgrubegodrewnaciosana,wrażliwajest…
Poprawdzietobardzojąlubię…
–Wrażliwaniewrażliwa,jaktakącórkęwychowała
–zauważyłzgryźliwieKazimierz.
–JużsięZosiotonieczepiaj.–Janinaobrzuciłamęża
nieprzyjemnymspojrzeniem.–Marioladorosłajest.
AwHamburguwidoczniewgłowiejejsiępoprzewracało,
toniewinaZosi.
Kazimierzzagryzłusta,żebynieskomentować,choć
cisnęłomusięjeszczekilkasłów.Niechciałjednak
zaogniaćsytuacji,Janinaitakbyłaodwczorajkłębkiem
nerwów,podobniejakon.
–Ajaksprawazletniczką?–zagaiłsyna,żebynie
rozmawiaćjużoZosiiMarioli.
–Dobrze.Załatwiona.–Pawełpodsunąłbliżejfiliżankę
zherbatąisięgnąłpocukiernicę.
–Grzelakawidziałam,jakodwaswychodzi
–powiedziałaJanina.–Domyślamsię,żeniebyłołatwo,
skoroponiegozadzwoniłeś.
–Nieja.Onazadzwoniła.Nieważnezresztą.–Paweł
wsypałdoherbatydwiekopiastełyżeczkicukru.Mieszał
zapamiętale.
–Tokiedysięwyprowadza?
–Dałemjejczasdoświąt.
–Doświąt?–Kazimierzniemalpodskoczyłnawózku.