Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Leśnadrogapoprawejstroniejezdni,okołodwustu
metrówzazatoczkąautobusową,wktórejstacjonarne
ładowarkielektrycznychautobusówpodczasprzejazdu
zmieniłykolorzniebieskiegonazielony,wskazując
naładowanieakumulatorów,byłapiaszczysta
zwidocznymikoleinamipopiętnastocalowychchińskich
oponachprzejeżdżającychpółgodzinywcześniej
radiowozów.
Przedwjazdemnaleśnądrogęstałaoznakowanakia
ceedtypukombizodpalonym,klekoczącymjakgłodne
bocianysilnikiemdiesla,aprzednią,odstronykierowcy,
młodypolicjant,starszyposterunkowyMariuszKędrys,
któryprzejętystałwyprostowanyprzedautem,
wpuszczającnamiejscezdarzeniatylkouprawnione
osoby.Drugipolicjant,starszysierżantJoachimŻelazny,
siedziałwewnątrzradiowozu,hipnotyczniewpatrzony
wtelefonkomórkowy,przeglądającFacebookainawet
niezauważającprzyjazdugrupydochodzeniowo-śledczej.
–Młody,maskęubierz,bocizdjęćpismakinarobią
ibędzieszsławny!Półmiastazaraztusięzleci!Nikogo
niewpuszczaj!–krzyknąłprzezotwarteokno,
przejeżdżającobokmłodegofunkcjonariusza,JanNowak.
–Dobrze–odparłzespuszczonągłowąKędrys.–Nie
„dobrze”,tylko„takjest”!–powiedziałstanowczo
młodszyaspirant,niepatrzącnapasażerów,izamknął
okno.–Japierdolę,kogooni,kurwa,przyjmują,coraz
gorszych.
Poprzejechaniupółkilometranazachód,wśród
sosnowegomłodnikastałydwaradiowozy.Kilkanaście