Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wgalowychstrojachdoktorantkiInstytutuFilozofii
iInstytutuPsychologii.Ponętne,elokwentneibystre,
zorientowanenasukces,podmaskąprospołecznych
humanistycznychideiprawdy,dobraipiękna.
Zbliżającsiędowejścia,Kajetanazagadnęła
dwudziestopięcioletniadoktorantkafilozofii,Iwona
Narkowicz.Kobietaomiedzianych,krótkichwłosach
ifryzurze„àlaKożuchowska”,zwygolonymmaszynką
lewymbokiemgłowyiłukowatymi,równoległymi
wzorkami.Jejpozłacanasrebrnabiżuteriawkształcie
krucyfiksoidalnychkolczykówiróżańcazdrobnymi
kulkaminaszyikomponowałasięprzepięknie
zbłękitnymiźrenicamiipiegamijaśniejszymiodkoloru
włosów.NawidokznajomejKajetansubtelnie
wyhamował.Zatrzymałsięiusłyszał:
–Połamaniajęzyka,młody.Zadamcikilka
niewygodnychpytańdotwojejteorii–powiedziała,
odsłaniającnienagannyzgryz.
–Możeszpróbować,Iwonko.Chętniecięzaskoczę
iinnychteż.Szkoda,żetakmałoosóbprzyszło.Przez
tę„plandemię”trochętrudniejzorganizowaćkonferencję,
aleitakuważam,żezadługoczekałemzpublikacją
swojejteorii.DoktorMarkowskijestjużwauli,czyspóźni
sięjakzawsze?
–Jeszczegoniema,oddwóchdninieodbiera.Niemam
znimkontaktu.Samwiesz,jakjestzfilozofami,mają
swójświat.
Kajetanszczerzeuśmiechnąłsię.
–Napewnoprzyjdzie,możemakwarantannę?