Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jajużwyrosłemzharcerstwa–odparłniezręcznie
Max.
–Ztegonigdysięniewyrasta,toniepiżama–rzekła
rozpromieniona.Jejłagodnyśmiechczyniłniesamowitą
otoczkę,trzebabyłoprzyznać,żeumiałauwodzić.
Zuber,próbującwycofaćsięzjednokierunkowejdrogi,
szybkoszukałmocnychargumentów.
–Reynir,mamdociebiegłębokiszacunek.
–Jesteśczułyiuwielbiamdelikatnydotyktwoichdłoni
–rzekłapółszeptem.
–Jakośniepotrafiętakodrazuwskoczyćztobą
dołóżka.Itojestproblemzemną,przepraszam.
–Niemaszzaco,tyciągleprzepraszasz.Możezrób
coś,żebymiećnaprawdęzaco?
–Możetodobrypomysł,aleniedziś.Nie!
–Hm,twardyorzechzciebie.
–Czyżbywcześniejcisiętoniezdarzyło?
–Nawetodrobinabezczelnościwtwoichustachbrzmi
słodko.Chybacięniewystraszyłam?
–Mnieraczejtrudnoprzestraszyć,alenapewnomnie
zaskoczyłaś.
–Czym?–zapytałazniemaldziewczęcym
zainteresowaniemwgłosie.
–Myślałemraczejospokojnej,niecowystraszonej
kobiecie,alewtwoichoczachujrzałempromieniejącą
chęćżycia.
–Pozytywniemnieodebrałeś?
–Hm…