Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
abuńczucznymszlachcicem.
–Odczepsię,Klemens!–powiedział.–Mójbrat
pannomŁuszczewskimniczłegonieuczynił.
–Twójbrat?–zdziwiłsięzagadnięty.–Anawetjeśli…
Zagrubiaństwowobeckobietypowinienodpowiedzieć!
–Klemens–Andrzejuniósłdłońdlapodkreśleniawagi
swoichsłów–nieradzę!Piotrtomistrzwewładaniu
szablą.Weneckaszkołafechtunku.
Ostrzeżonywtensposóbmłodyszlachciczawahałsię.
SpojrzałnaPiotraprzezramięAndrzejaiwróciłdoswego:
–Jakionmistrz!Nawetszablinienosi!
–Niemusi!Pożyczammuswojej!–mówiąctesłowa,
Andrzejpołożyłznaczącorękęnawłasnejkarabeli.
–Znaszmnie–dodał.–Nigdynikogonieokłamałem.
–Przestań,Klem!–wtrąciłasięHortensja
Łuszczewska.–Naprawdęnicsięniestało!Obydwoje
przeznieuwagęwpadliśmynasiebie.Byłtłokprzy
straganie.
Młodyszlachcic,skonfundowanyzobydwustron,
odpuścił.
–Twojesłowa,Horciu,sądlamnierozkazem!
–powiedział.Ukłoniłsię,uchylającczapki,poczym
odwróciwszysię,odszedłwolnymkrokiemwstronę
najbliższejgrupymężczyzn.
AndrzejWizborskorzystałznadarzającejsięokazji
izacząłkadzićszlachciance.
–Dziękujęwaćpannie!Dziękiroztropnościwaćpanny
uniknęliśmykłopotów!MnienapewnoKlemensszybko