Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niedzisiaj,Josephine.Możespróbujemyjutro?Okej,wracam
dotegoupierdliwegokodu,zanimzamienięsięwnietoperza.
Powodzenia!
Kończyrozmowę,ajajestemjużnagórze.Widokztegopunktu,
rozciągającysięodsrebrnychbiurowcówwCanaryWharf
poszkarłatnyłukLondonEye,nieodmiennierobinamnie
wrażenie.Niewiem,czytozpowodutegolśniącegoodmrozu
pejzażu,czypoprostudlatego,żeusłyszałamgłosJennyaleczujęsię
dużolepiej.Pełnasił.Smutekznikł.
Jennymarację,muszęwziąćsięwgarść.Damradę.Przecież
totylkoprofilrandkowy.Ajabardzopotrzebujęrandki.
Stądmamjużzgórki,aponieważniechcętracićczasunapełne
okrążenie,wracampoprostusamądrogą.Śniegzkażdąchwiląpada
corazmocniej.Przyspieszamkroku,mijającrozległe,białe,
kompletnieopustoszałeposiadłości.
Tenmały,bogatyfragmentLondynuprzypominaczasemmiasto
duchów.Latarnieoświetlajązimne,pasteloweściany,abezlistne
drzewasięgająpomarańczowegonieba.Noweapartamentowce
zmiesiącanamiesiącświecąpustkami.Oknaczarnejakazteckie
zwierciadła,obsydianoweprostokąty,wktórychnicsięnieodbija.
Gdziewszyscy?
Nigdzie.Nikogotuniema.Tylkoja.Iśnieg.
Dziesięćminutpóźniejsiedzęprzylaptopie,wpatrzona
wOKCupid.Chcę,bymojaosobasprawiaławrażenieatrakcyjnej,ale
niecoinaczej,seksownej,alebezprzesady,dowcipnej,alenie
cynicznej,ciekawej,szczerej,pewnejsiebie,aleniezuchwałej.Nie
mogęsiępoddać,aletychpytańjesttakdużo…
Docieradomnie,żepotrzebujęginuztonikiem.Dwiesolidne
szklankipowinnywystarczyć,żebymnabrałaodwagi,inteligencji
ipoczuciahumoru(nieidiotycznego).Kiedyśjedenekspert(który
regularniewystępowałwśniadaniówkach)powiedziałmi,żeidealna
ilośćalkoholu,którejpotrzebujemy,bylepiejsobieradzić
(zregularnymiwystępamiwśniadaniówkach),topółbutelki
szampana.Natejpodstawiedoszłamdowniosku,żedwaginy
ztonikiemtoidealnailośćalkoholu,byuporaćsięzkażdątrudnością
wżyciu.
Wróciwszyzkuchnizdrugąjuższklanką,zmuszamsię,żebyusiąść
ipisać.
Naro
do
wość?