Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Nazwagwiazdy
Liam
Dogłowyprzychodząmitylkodwawyjaśnieniatego,cosiędzieje:
albotadziewczynaświetniegra,alboniemazielonegopojęcia,kim
jestem.
Stanowczoodrzucammyśl,żemożechodzićotodrugie.
Czekamwmilczeniu,podczasgdyonawalczyzzamkiem
wdrzwiachswojegodomu,ikorzystajączokazji,żenamnienie
patrzy,przyglądamsięjejuważnie.Todrobnabrunetkazwłosami
obciętyminawysokościramion.Wcześniejbyłemzbytzaspany,żeby
zwrócićnatouwagę,alekiedywreszcieudajejejsięotworzyćdrzwi,
wchodzipierwszaiwskazuje,bymruszyłzanią–wtedywlepiam
wniąwzrokinagleuznaję,żenietylkojestcałkiemniezła.Jest
więcejniżświetna.
–Pospieszsięzłaskiswojej–wypala,niepatrzącnamnie.
Jejwrogitonzmuszamniedoruszeniazmiejsca.
Domjestmałyipachnieśrodkiemdezynfekującym,jakbyktoś
właśniezrobiłtugruntowneporządki.Zabardzobolimniegłowa,bym
zwracałuwagęnaszczegóły,alenapierwszyrzutokawidać,
żetomiejscewniczymnieprzypominanaszejwilli.Jakona
powiedziała–żegdziejesteśmy?Nieprzypominamsobie,bym
kiedykolwieksłyszałnazwętegozadupia.
Szlag.Coja,docholery,robiłemwnocy?
Pamiętam,żewidziałemMichelleiMaxarazemnaimprezieiże
potemwsiadłemdosamochoduzbutelkąwódki.Pojechałem
zamiasto,zaparkowałemnajakiejśpustejdziałceizacząłempić,
ażwszystkowokółzrobiłosięzamazane.To,cosięstałopóźniej,
tojednawielkazagadka.Wjakiśsposóbwylądowałem
wsamochodzienieznajomejzniezłymcharakterkiem,którateraz
prowadzimnie,jaksądzę,doswojegopokoju.
Pomieszczeniejestdośćspore,biorącpoduwagęwielkośćreszty
domu.Sątudwaidentycznełóżkastojąceprzybocznychścianach,ale
–podczasgdyjednojestniezasłane–wydajesię,żenatymdrugim