Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sypać,chociażwcześniejbyłonaprawdęświetnie.
Abstrahującjużodsytuacjizwczoraj,aleurlop,alkohol
tocośinnego.Mówiłaś,żesobieporadzisz,alejakwidać,
przeceniłaśsamąsiebie.Itak,maszrację,poczułemulgę,
bowtymwszystkimczułemnadchodzącąkatastrofę,
jednakniechciałemwychodzićzinicjatywą.Poprosiłaś
otrochęczasu,tocigodałem.Pomyślprzezchwilę,
cojamogęczuć.
Wiem…jęknęłazżalemipodeszładomnie.
Dałamplamę,alejateżmuszęmyślećosobie.
Uśmiechnąłemsięnajejsłowa.Tociekawe,
żerzuceniemniewtensposóbnazywaładawaniem
plamy.Przezchwilęzastanawiałemsięnadtym,czyona
zawszebyłatakąegoistką,ajabyłemślepy?Czyjednak
ludziepoprostusięzmieniająwbrewtemu,cosięczęsto
słyszy?
Jestemfacetem,którynielubisięcackaćzżyciem,
okej?Poprostusięodsuńiprzejdźmyprzeztonajprościej,
jaksiętylkoda.
Karolinausiadłanałóżku,powoliuniosłanamnie
wzrokiwidziałemponiej,żezaczynaodpuszczać.Chyba
obojetegopotrzebowaliśmy.
Przepraszam,Oliwier…
Wyszedłem.
Tazmianapokojutobyłtylkosymbolrozstania.Nasza
relacjaumarłajużdawnotemu.