Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miećonimnienajlepszezdanie.
–Niewiem,czytwojażonaniebędziemiałanic
przeciwko.–Potychsłowachprzytrzymałamfiliżankę
niecozbytdługoprzyustach.
Oliwierwstałichrząknął,apotemoparłsię
przedramionamiowspólnąbarierkę.
–Niebędziemiała.Gwarantujęci.Wzasadzienie
jesteśmyjużrazem,chociażniewydajemisię,żebym
musiałciotymmówićwmomencie,wktórym
zapraszamciętylkonaspacer.
Puściłmioko,apotemwszedłdoswojego
apartamentu,wykrzykującdomnie,żezapięćminut
mambyćgotowa.Zjakiegośpowodujegostanowczość
wcaleminieprzeszkadzała.Powiemwięcej,podobało
misięto.
Niecoskonsternowanasiedziałamnabalkoniejeszcze
przezkilkachwil,apotemskierowałamsiędoswojej
torby,zktórejwyciągnęłamkrótki,kwiecistykombinezon.
Włożyłamgoilekkowsiebiezwątpiłam,bodużydekolt
niepotrzebniezwracałnasiebieuwagę.Niemiałam
jednaklepszychopcji,bospakowałamsięjedyniewmałą
torbę,więcrozpuściłamwłosy,którerozsypałysię
namoichramionach,iprzypudrowałamnos,bowilgotne
powietrzesprawiało,żebłyszczałamsięjak…Wtym
momencierozległosiępukanie.
–Już!–krzyknęłaminastopywsunęłamsandały.
Gdyotworzyłamdrzwi,uderzyłmnieeleganckiwygląd
Oliwiera.
Uśmiechnąłsiędomnie,apotembezsłowawyszliśmy