Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Cień
Wgorącychkrajachsłońcepalitakokropnie,żeskóraludzkaod
jegopromieniciemnieje,stajesięzupełnieczarnąuMurzynów.
Pewienmłodyuczonyznaszychstronpółnocnychudałsięwkraje
gorące.Oróżnicyklimatuwiedziałbardzodobrzezksiążek,alesię
wielurzeczynawetniedomyślał.Nieprzypuszczałnaprzykład,żew
ciągudnia,kiedysłońceświecijasno,będziemusiał,jakwszyscy
tamtejsimieszkańcy,siedziećzamkniętywdomu.Wyglądałoto,jakby
wszyscywmieściespali:zamykanookiennice,drzwiibramy,
zapuszczanociężkierolety.Naulicachbyłopusto.Natejulicy
zwłaszcza,gdziezamieszkałnaszmłodyuczony,niepodobnabyło
wytrzymać:słońceświeciłonaniejodranadonocyizdawałosię
biedakowi,żesiedziwrozpalonympiecu.
Togniewałogoimęczyło,schudłipobladł;nawetcieńjegosię
skurczyłikrył,jakmógł,przedsłońcem,czekając,zajdzie,aby
odżyćznowu.Przyjemnieizabawniebyłopatrzećnato:ledwo
wniesionoświatłodopokoju,cieńprostowałsię,wydłużał,grubiał,
rozpościerałpościanieisuficie.Musiałsięwyciągać,abynabraćsiłi
rozmiarów.
Iuczonymłodzieniecteżoddychał.Otwierałokna,siadałna
balkonie,agdyzgasłyostatniezorzeigwiazdyzamigotałynaniebie,
zdawałomusię,żewracadożycia.Całemiastotakżebudziłosięze
snu:nabalkonach,któreprzykażdymmieszkaniuznajdująsięwtych
krajach,ukazywalisięludzie,ażebyodetchnąćtrochęchłodniejszym
powietrzem;ulicasięzaludniała.Krawcyiszewcysiadaliprzedswymi
sklepami,wynoszonokrzesła,stolikiiświatła,rozlegałysięśmiechyi
rozmowy.Tuidąnaprzechadzkęwesołegromady,strojnepanie,
panowie,tamubożsi,spracowanirobotnicy.Słychaćśpiewyikrzyki.
Cisnąsiępowozy,dzwoniądzwonkiosłów.Tamprowadzą
nieboszczykazmuzyką,śpiewami,bijąwkościelnedzwony.Pełno
życiaiwrzawynaulicy.
Wjednymtylkodomu,właśnienaprzeciwmieszkaniauczonego
młodzieńca,dziwniebyłocicho.Aprzecieżktośtammieszkał:stały