Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pustydomspowijałojasneświatło.Wyprostowałemsię.
Namoimcielepojawiłasięgęsiaskórka.Stałemtakprzez
dwielubtrzysekundy,poczymodwróciłemsię
ipołożyłemzpowrotemnałóżku.Wtymmomencie
zpustejprzestrzenizzaroguwynurzyłsiędziwnypotwór.
Byłtobrunatnydemon.Miałopadniętepoliczki.Jegooczy
byłypusteipozbawioneżycia.Wydawałsięskrywać
zaciekłość,takostrąjakostrzeigły.
—Brunatny,brunatny—krzyknąłemstłumionym
głosem.
Jakbymnieusłyszał,demonzacząłsięchrapliwie
śmiać:
—Hahahaha.
Naglenabrałemśmiałościizapytałem:
—Coturobisz?
—Cojaturobię?Czemutujestem?Czyżniemogę
tuprzyjść?
—Oczywiście,żeniemożesz!Niemożesz!
—No,wiesz.Niemusisztaksięzłościć.Przyszedłem
pokogośzsąsiedniegołóżkaizatrzymałemsię,żeby
sprawdzić,cosięztobądzieje.
—Niemaszpowodu,żebytubyć.
—Cóż,możepewnegodniazostaniesznaszym
sprzymierzeńcem,więcwpadłem,żebysięztobą
zobaczyć.
—Nieja.Nie.Napewnonie.
—Hahahaha—jegochrapliwyśmiechwystarczył,
byrozbićkażdyprzedmiotwpokoju.—Czyżniemasz
zamiaruzwiązaćsięznami?