Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
samadosiebie,wtulajączmarzniętepoliczkiwgruby
wełnianyszalik.Temperaturaoscylowaładzisiajwokół
zerastopni.NarażonenamrózręceKatarzynyrobiłysię
corazbardziejczerwone.
Wgłowiekręciłojejsięodgwałtownychwdechów.
Oddawnawiedziała,żetonajlepszadrogadotego,
bynajzwyczajniejwświeciezemdlećmózgniecierpi
nadmiarutlenuamimotorazzarazemwciągała
mocnopowietrzewpłuca.Nieumiałaopanowaćemocji.
Jestjeszczewpracy.Pewniesiedziterazzabiurkiem
nadjakąśpapierkowąrobotąalborozmawiazklientem
osprawach,któreniepowinnymniewcaleinteresować.
Pozatym…przerwałanamoment,mijającstarszą
paniąprowadzącąnasmyczymałegopieskapozatym
byłamtylkonazakupach.Toniczłegowyjśćzdomu
dosklepuspożywczegouspokajałasamasiebie.
Zerkającnazegarek,przyspieszyłakrokujeszczebardziej.
Przepraszam,mówiłapanicoś?zaczepiłstojący
naprzystankumężczyzna.
Katarzynaniemalpodskoczyławgórę,słyszącobcy
głos.
Słucham?Spojrzałananiego,niezwalniając
kroku.
Zdawałomisię,żepanicośmówiła.
Jakwidać,zdawałosiępanu.Dowidzenia.
Zbijącymszybkosercemwyminęłamężczyznę.
Możepomóczzakupami?Widać,żeciężkie!
krzyknąłjeszczezanią,aleKatarzynabyłajużmyślami
dalekoinieodwróciłasięnawetwjegokierunku.
Ostatniocorazczęściejzdarzałojejsięmówićdosiebie.
Kiedytakpędziła,starałasięniemyślećotym,
cowłaśniezrobiła,leczskupićsięnafakcie,żejestjej
zimno.Nadomiarzłegozkażdąsekundąrosło
prawdopodobieństwo,żeogromnekropledeszczuzaczną
zpluskiemroztrzaskiwaćsięnaodbijającejsamochodowe
światłajezdni.