Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
godzinachnatychniewygodnychkrzesłach.
–Niezłyplan.–Kiwamgłową,jeszczeniedokońcaspokojna,ale
zcałąpewnościąmocniejzakotwiczonawrealności.–Aty,co?
–pytam,widząc,jakValezaczynasięrozbierać,nucącpodnosem.
–Jaktoco?Idęztobądowanny,myślałem,żetooczywiste.Nie
przepuszczętakiejokazji,zwłaszczażeostatnioniemamydlasiebie
zadużoczasu.Zbytwielekryzysów,zbytmałoprzyjemności.Złe
proporcje,bardzozłe.–Wybuchaszalonymśmiechemizrzucazsiebie
koszulkę.–Nietylkotobieprzydasięchwilarelaksu.Chybażemasz
cośprzeciwko?
–Żartujesz?–Ruszambrwiami.–Nicniewydajesiębardziej
przywracającedożycianiżty.Nago.
–Mówmitakjeszcze,azamomentnawłasneoczyzobaczysz,jak
powstajęzmartwych.–Sugestywniezerkanaswojekrocze.
Chichoczęiidępierwszadołazienki,słuchającmelodii,którązdążył
wmiędzyczasiewymyślić.Odkręcamwodęiwołamgo,boraptem
zrobiłosięcicho,alenieodpowiada.Odwracamsięiwidzęjego
zgrabny,nagityłek,zachęcającowypiętywmojąstronę.Valepochyla
sięnadmarmurowymblatem,zawzięciecośnotując.
–Corobisz?–Zaciekawionazerkammuprzezramię,alezabiera
mizeszytsprzedoczuiczuleprzytulagodonagiejpiersi.
–Niccinarazieniepokażę,aletwójsenmniezainspirowałimam
pomysłnanowąpiosenkę.Muszętozapisać,boniedarowałbymsobie,
gdybymzapomniał.Będęmusiałpotemwrócićdosiebiepogitarę,
mamtęmuzykęwgłowieichcęjąnagrać.–Uśmiechasiępięknie.
Bardzozadowolonyzsiebiewysuwafiglarniejęzykidotykagórnej
wargi.
Gdygłodnymwzrokiemprzesuwapomoimnagimciele,widzę,jak
jegotwarzsięzmienia,izakładam,żeniemyślijużonowymkawałku.
Podchodzipowoliiuśmiechasięzmysłowo.Całujemnielekko
wucho,apotemtużnadobojczykiem.Jestemświadoma,żesięzemną