Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
KIJHOKEJOWY
Tomijapokonujemydrogępowrotnąwniewygodnejciszy.Widzę
jegooburzenieifrustrację,jakieokazujewsporadycznychwybuchach.
Jestemwdzięczny,żewyładowujesięnadźwignizmianybiegów
staregofordafiesty,zamiastskręcićmikark.
–Posłuchaj,Tom…
Jakzwykleczeka,ażzacznęprzepraszać,żebymóczaatakować.
Robitak,odkądsiępoznaliśmy,osiemlattemu,kiedyobajbyliśmy
naostatnimrokustudiów.Właśniezmarlimoirodzice,więcżeby
zapewnićArthurowiopiekę,starałemsięzarobićtrochędodatkowego
grosza,naprawiająckomputery.Tomtraktowałswojegolaptopa
dokładnietaksamojakfordafiestę(totensam,któregomiałwtedy),
więcpotrzebowałwszelkiejpomocy,jakiejmogłemmuudzielić.Kiedy
skończyłemnaprawę,powiedział,żeniemapieniędzy,bymizapłacić,
alezapraszamnienapiwo.Posześciukolejkachbyliśmyjuż
przyjaciółmi.Tomlubiłgadaćjaknajęty,amniepodobałosię,
żepoznałemkogoś,ktowypełniaciszę,któratowarzyszyła
miwszędzie,niczymdodatkowaczęśćmojegociała.Chociażteraz
chybapatrzęnatoinaczej.Tombyłwszystkim,czymjaniebyłem:
wulkanemenergiibezcelu,reklamąbezproduktu.Poznającmnie,
znalazłwłaściwąścieżkęidowiedziałsię,cosprzedawać,
ajamutowłaśnieodebrałem.
–Nie,totymnieposłuchaj–mówi,skręcającwprawotak
gwałtownymruchemkierownicy,żeażmnązarzuca.–Mogłemiść