Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyciskająckij.–Może.Aleteraztojamogęsprawić,żezaraz
połknieszwłasnezęby,jeśliniezrobisztego,cokażę.
Czaszkarozglądasiędookoła.Wszyscyprzyjacielenaniegopatrzą,
aonniejestgotówstracićswojegostatususamcaalfa.Próbujesię
wywinąć,pełznącdotyłuwniezbytgodnejliderapozycji,ale
przydeptujękrawędźjegospodnizobniżonymkrokiem,aonląduje
natyłku,obcierającsobiełokcie.
–Cholera!
Znowuumieszczamkijprzyjegoustach,upewniającsię,żeostra
krawędźprzyciskajegodolnąwargędodziąsła.
–Trisomiadwadzieściajeden.NatocierpiArthur.Powtórz.
–Trisomiadwadzieściajeden!Trisomiadwadzieściajeden!Już!
Zadowolony?!
Chwytamkijhokejowyoburącz(togrubykijzdobregodębowego
drewna)irozwalamgonaprawymkolaniezsuchymigwałtownym
trzaskiem.Bolijakdiabli,alewytrzymam.Warto,żebyzobaczyćich
przerażonegęby.Cichłopcypraktycznieprzyszlinaświatztakim
kijempodpachąiwiedzą,żeabygozłamać,potrzebaogromnejsiły.
–Terazjużtak–mówię,rzucającresztkikijanaCzaszkę.
–Wynochastąd.
Chłopcyprzerywająkółko,któreutworzyliwokółnas,irzucająsię
doucieczki.Czaszkabiegnienakońcu,akiedyznajdujesię
wbezpiecznejodległości,odwracasię,żebydomniekrzyknąć:
–Jakcięzłapię,tozabiję,skurwielu!
Ignorujęgo,odwracamsiędoArthurairozkładamramiona.
Zpoczątkuniejestmułatwo,wciążjestśmiertelnieprzestraszony.
Patrzynamnie,lewąrękąciągniezaprawyrękaw,robikrokwbok,
potemdrugi.Niepoganiamgo,niewykonujężadnegogwałtownego
ruchu,którymógłbygoprzestraszyćjeszczebardziej.Wreszciesię
poddajeipodchodziszukaćpocieszenia,obejmujemnie,ukrywagłowę
wmojejklatcepiersiowejiwybuchapłaczem.
–Popychalimnie,Simon.
–Wiem,Arthur.