Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Marekzauważyłteżsporowolnychmiejsc.Popołudniu,
gdymieszkańcywrócązpracy,osiedloweparkingi
zapełniąsięcałkowicie.
Pomarańczowegomercedesazlokalizowałbeztrudu.
Ruszyłwjegostronę,kierującwzroknarejestrację.
Staregotypu,czarnazbiałymiliterami.KAT2476.
Zkażdymkrokiemzbliżającymgodosteranegopojazdu,
odczuwałcorazwiększy,irracjonalnyniepokój.Gdydotarł
nawyciągnięcierękidosamochodu,wzdrygnąłsię,jakby
ktośprzeciągnąłmupoplecachsoplemlodu.Gdzieśwtle
usłyszałkrakaniewron.Niecierpiałtychponurych
ptaszysk.Dziwneuczucieniechciałogoopuścić.
Nieświrujzbeształsamsiebie.
Przyjrzałsięmercedesowi.Jużnapierwszyrzutoka
widaćbyło,żeoddawnaniktnimniejeździłzakurzone
maskaidach,kilkanaścieulotekwłożonych
zawycieraczkęorazzgromadzoneprzezwiatrwokółopon
stareliście,opakowaniapopapierosachigumach
dożucia.Odziwo,żadnazszybnienosiłaśladów
pęknięć,podobnierzeczsięmiałazlusterkami.Obszedł
pojazddookoła.Niedostrzegłnicpodejrzanego.
Zkieszeniwyjąłchusteczkęhigienicznąiprzetarłszybę
postroniekierowcy.Zerknąłdownętrzapojazdu.Nic
niezwykłego:siedzenia,kierownica,drążekzmiany
biegów.Żadnychpapierówaniśmieci.Sięgnąłdoklamki.
Zamknięte.Sprawdziłpozostałedrzwiorazbagażnik.
Tosamo.
Wyprostowałsięipodrapałwgłowę.Cowięcejmógł
zrobić?Jeszczerazobrzuciłmercedesawzrokiem.
Samochódstałoświetlonypromieniamiczerwcowego
słońca,ajednakMarkowiwydawałosię,żewjegopobliżu
temperaturawynosikilkastopnimniej.Niepodobało
musiętoauto,wzbudzałonieokreślonągrozę.Pokręcił
głową,oddalającodsiebietakieniekonstruktywnemyśli.
Toprzecieżbezsensu.
Przeniósłwzroknabudynki.Wkażdymzauważyłtrzy
klatkischodowe.Oszacował,żewsumiezawierająprawie
stopięćdziesiątlokali.Jeślidopiszemuszczęście,szybko
znajdziewłaścicielamercedesa.Gdybymusiałjednak