Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Musisamanajlepiejwie.
ApójdzieKonstantyzemnądopanaPlatera?
Staryznowumilczałjakiśczas.
Jabyiposzedł.Alenieuchodzi.CałeżyciewoziłpanaMichała,znaczysię
dziedzica,tojakżeżteraznastarośćmieniaćkonie.Nieuchodzi.
PannaHelenauśmiechnęłasięzprzykrością.Wtejoględnejodpowiedzi
stangretakryłasiędziwnaniechęćdoPlaterów.Jakbypokrywajączmieszaniezaczął
okładaćkonietymbiczemzeszpagatu.Koniepoderwałysiędoniezdarnegokłusa.
AmożejeszczepoczekaćszepnęładosiebieHelena.Alenacojużczekać.
Gdzieśbardzodalekoodezwałsięcienkiiśpiesznygłossygnaturki.Helena
podniosłagłowę.Wkoronachsosenbyłojużpełnosłońca.
Konstanty,zdążymy?
Czemunie,pośpiejem.
Rozpięłabiałyparasolik.Itakjużramionaniewiadomokiedyigdziepokryły
siędelikatnąogorzelizną.Bryczkakolebałasięnawszystkiestrony,podskakującna
ukrytychwpiachukorzeniachdrzew.PannaHelenawestchnęła.Starzecczujnie
odwróciłgłowę,aletylkotyle,jakbychciałspojrzećwgłąblasu.
Człowiektostworzenieniewolnerzekłniegłośno.
AskądtoKonstantemuprzyszłodogłowy?
Botakijest.Wszędzie,pocałymświecie,jedninaddrugimipanują.Jaknie
tak,tosiak.WszystkowolaBoża.
Znaczymamiśćzamąż?
Samawienajlepiej.
Aniąraptemwstrząsnąłdreszcz.Zdałojejsięnagle,żetracioddech.Szeroko
otwartymiustamizaczęłachwytaćhaustywilgotnegopowietrzapełnegożywicznych
woni.Aleitoniepomagało.Zerwałasięzsiedzenia,chwyciłazardzewiałypręt
okalającykozioł.Furmanniewidziałtegoraptownegoatakudusznościzajęty
ściąganiemlejców,któreopadłyiwlokłysiępoziemi.Helenazobaczyłakątemoka
wielkiegobrązowegoborowikasiedzącegonabrzegukoleinydrogi.Nacomigrzyb,
pomyślała.Wtakiejchwili.Trzebasięuspokoić.Należyzebraćmyśli.Rozpierzchnięte
myślistarzejącejsiępanny.Jaktoprzeszło,kiedyprzeleciało.Dopierocobyło
powstanie,odktóregomiałosięrozpocząćinneżycie.Nocnerozmowy.Wyjazdyo
świcie.Rozstrojonyfortepian.Dalekiestrzaływlasach.Czasemgwałtownytętentnad
ranem.Ajamiałamosiemnaścielat.
NiskagałąźsosnowatrzepnęłaKonstantegoposukiennejczapce.AleHelena
zdążyłasięuchylić.Spostrzegła,żezbielałyjejpalceobejmującekurczowożelazny
prętotaczającykozioł.Powoliodczepiałapalecpopalcuprzyklejonedordzawej
balustradki.Bryczkapodskoczyłananiewidocznymkamieniu,aonaopadłakrzywo
nasiedzeniewyłożonestarą,sparciałąskórą,zktórejsterczałykłakimorskiejtrawy.
Toniemożebyćtylkotylepowiedziałaniegłośno.
A?nadstawiłuchastangret,cobyłistangretem,ifurmanem.Ale
furmanemczęściej,bonacodzień.
Niemożebyćwogólerzekła.NiechKonstantypowie.Naprawdęmasz
tylelat?
Japamiętam,pani,jeszczekrólaSasa.
Słabomisięzrobiło.Ledwoniestraciłamprzytomności.
Nawałnicaidzie.Poobiedziedojdzie.
Słupkomarówalbojakichśdrobnychmuszekchwiałsięnaddrogą.Jużod
dłuższegoczasutowarzyszyłkoniom,którychuszyzdobiłyochraniaczezezgrzebnego
płótna,obszyteczerwonąwstążką,dlaochronyodkąśliwychowadów.Jużmilepiej.
Tochwilowyatakstrachu.Alestrachuprzedczym.Nadciągazpółnocyburza.
7