Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zarazktośpowinientuprzy…
PanieMazerant!
Obojepodnieśliśmygłowyizwróciliśmysię
kupomostowi,skądzbliżałsiędonasjeden
zpracownikówojcaDamiana.
Szybciejpaństwoprzypłynęliniżzwykle.
Szpakowatymężczyznawśrednimwiekuwszedł
napokładipodałchłopakowirękę.Odkądpamiętam,
opiekowałsiędobytkiemMazerantówznależytymtemu
oddaniem.Jegobiałakoszulazawszebyła
wykrochmalona,aspodniewyprasowanewkant,bez
względunaporędnia.Dokładnietakjakteraz.
Przepraszam,żemusiałpanczekać.
Nicsięniestało,Robercie.Damianuśmiechnął
się,corobiłwsumiezawszebezwzględunato,czybył
zadowolony,zrozpaczony,czyszczęśliwy.Nie
przypominamsobie,abykiedykolwiekpokazałposobie
smutek.Jesteśidealnienaczas.
Czemujużidziemy?
NaschodachprowadzącychpodpokładstanąłFilip.
Rudewłosymiałwnieładzie,oczyprzekrwione,ana
pogniecionejkremowejkoszuliwidniałaplama
pokeczupie.Przezramięmiałprzewieszonąkurtkęitorbę
zlaptopemcięższymniżdwamojenotebooki.
Noiwdłonipuszkępoenergetyku.
Nigdziesięnieruszałbeztegogazowanego
świństwa.
Przezwasniezdążyłemskończyćquesta…zaczął.
Będzieszmógłsobiegodokończyćwśrodku,