Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
regularnienabasenie,gdziechodziliśmywramach
wuefu.Zdarzałysię,jasne.Razemzzadrapaniamiczy
szramami.Nigdyjednakniewyglądaływtensposób.
Nigdyteżichwidokniesprawiłmitylebólucoteraz.
Oj,Ana.Niedramatyzuj.Igoruśmiechnąłsię
izłapałmniezanadgarstek.Nicminiejest.
Niechcesz,żebyresztatowidziała.Zaparłamsię,
ciągleprzytłoczonatym,cozobaczyłam.Nawuefieteż
cięwczorajniebyło.
Ana…mruknął,powolitracąccierpliwość.
Prosiłemcięocoś.
Spojrzałammuwoczy,którezniknęłynatlenocy
ilampionównapomościezajegoplecami.
Mamniezadawaćpytań.Tegoodemnie
oczekujesz?
Tak.Zaufajmiichodźdośrodka.
Mamtakpoprostuzignorowaćfakt,żektośzrobił
cikrzywdę?
Niktniezrobiłmikrzywdy,sparinginatreningubyły
mocne.Ityle.
Kłamał,byłamtegopewna.Amimotoużyłam
wszystkichswoichpokładówsilnejwoli,byuszanować
jegoprośbę.Wyczułtopotym,jakspuściłamgłowę.
Dziękujępowiedział,takjakbydoskonalezdawał
sobiesprawęztego,oczymmyślałam,iprzyłożyłdłoń
mojegopoliczka.Drgnęłam,zaskoczona,bowcześniej
jeszczenigdyniedotknąłmniewtensposób.Wieszjuż
przynajmniej,dlaczegotakzależałominatym,żebyś
wzięłazesobąkosmetyki.