Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otworzyłamlekkousta,nierozumiejąc.
Zagodzinęmuszębyćnamieściedodałtonem,
jakimmówisiędodzieci,gdycośimsiętłumaczy.
Powolnym,miłym,sztucznym.Potrzebuję,żebyś
zamalowałatomakijażemnatyle,iletomożliwe.
Mimowyjaśnieńjegoprośbawydawałamisię
irracjonalna.
AleKarina…
Karinaniemaanitwoichkosmetyków,anitwoich
umiejętności.Ajanaprawdępotrzebuję,żebyniebyło
widaćtychsiniakównapierwszyrzutoka.
„Ktonibymiałbypatrzećnadółtwoichplecówgdzieś
namieście,itozagodzinę,skoroKarinazarazpojedzie
dopracy?”.
Otworzyłamszerzejoczy,czując,jakwcześniejsza
złośćodzywasięwemniejeszczesilniejniżwmomencie,
kiedyJulkazostawiłanassamych.
Nieróbtego.Igorzacisnąłmocniejchwyt
namoimnadgarstkuibezwahaniaorazbardzo
nieeleganckopociągnąłmniewstronędomu.Wiem,
oczymterazmyślisz.
Gównowieszwarknęłam.
Cokolwiekwłaśniesobieuroiłaś,jakikolwiek
scenariuszwłaśniewymyśliłaśwgłowie,przestań.
Proszę.
Nibyczemu?!Zatrzymałamsię,czymijego
zmusiłamdotegosamego.Karina…
Karinasobieporadzi,ajabezciebienie!krzyknął,