6
WdrogępowrotnądoobozuErykawyruszyliprzedświtem,awkrótce
potemwstałdzień,mglistyipachnącywiosną.Niemiałwsobienic
zezłowrogiegoczarupoprzedniegoranka.Mgła–lekkaiciepła–
podniosłasięszybkoimiędzykoronamidrzewpokazałosięniebo:
tuszarawe,ówdziebłękitne.Gdyopuścilileżącewgłębipuszczy
uroczyskaiwyjechalinadukt,zdałoimsię,żekamiennawarownia
musiałastaćwjakiejśobcejkrainie,wniewiadomejstronie,jaksię
mawiałonadWartą,możenaumajonychłąkachWelesowego
pastwiska.Terazzaśwrócilidoprawdziwegoświata.Lasprzerzedł
wkołonich,zniknęłypojedynczegrabyiwiązyrosnącenapodmokłych
terenachijużtylkososnyszumiałynadgłowamiwędrowców–
wysoko,wysoko.
Dopókipodróżowaliprzezbezdroża,Szczerbiectrzymałsię
zprzodu.PóźniejpuściłprzedsiebieWitkęiBolka,asamzostał
wtyle,abymiećokonawędrującegopiechotąMargeira.Duńczyk
naswychdługichnogachniemiałtrudnościznadążeniemzakońmi
idącymistępa.Marszzdawałsięsprawiaćmuprzyjemność.
Młodykniaziewiczprzezjakiśczasganiałsięzsiostrą.Obojeczuli
sięsennie;dobrzeimbyłotrochęsięrozruszać,pohasaćwyciągniętym
kłusemtamizpowrotem.Akiedyznudziłaimsięzabawa,zostawili
towarzyszykawałekzasobąidalejjechalistrzemięwstrzemię.Nie
rozmawialiwiele.Szykowalisięnaburzę.
–Erykzłybędzie–bąknąłwpewnejchwiliBolko.
–Mm.–Witkaniezobowiązującoskinęłagłową.
Jużwpobliżuobozuwędrowcówwypatrzylileśnicy.Gdyprzybiegli
siępokłonićprzedswojąpanią,naichtwarzachulgawalczyła
zprzestrachem.Jedenzpachołków–człekstary,siwy,nastroszony–
ściągnąłbezkształtnąwełnianączapę,otarłpotzczołaisapnąłgłośno.
–Ufff…konungźlibędą.
Eryk,jaksięokazało,rozesłałwiększośćhirduisłużby
naposzukiwania,samzaściskałsiępomiędzylepiankami,szałasami
inamiotami,piłiwarczałnakażdego,ktoośmieliłsiędońzbliżyć.
Usłyszawszy,żeżonasięodnalazła,wyszedłdoniej,zdalekajuż
wywrzaskującsłowa,którychmiałpotemżałować.Ażechłopbył
zniegowielki–większyicięższyodinnychSwerów,którzy,choć
wysocy,bywaliprzeważnieżylaści–pozostaliwobozowiskuludzie
usuwalimusięzdrogi.
Bolkozeskoczyłzsiodłaistanąłnaszerokorozstawionychnogach,