Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zważajcienasłowa,Nicols!–odpowiedział
mieszczaninnazwanyCedrickiem.–Nieobrażajcie
tukróla...
–Nieobrażamkróla,tyfrancuskipiesku!Jestem
porządnympiekarzeminigdynikogonieoszukałem!
–wrzasnąłNicols.
Wszyscywybuchlisalwąśmiechu.
–Adlaczegodochlebadosypujesztrocin?–padłozsali
pytanie.
Nicolswrzasnąłwówczasjakoparzony.Chwycił
błyskawiczniewielkikufelpiwaiwymierzyłnim
wadwersarza.Ciśniętezwielkąsiłądrewnianenaczynie
uderzyłoostółprzedjegomościemzwanymCedrickiem,
obryzgującgopiwemorazbrudzącjeszczekilkugości.
Podniosłysięgłosypełneoburzenia:
–Jaksięzachowujesz,Nicols,tygłupiaświnio?!
–krzyczelioblaniludzie.
–Takjakmisiępodoba!Niktniebędziemnieobrażał,
jestemJohnNicolszWestendu,piekarzprymasaAnglii!
WściekłyNicolsruszyłwstronędrzwi.Zahaczyłjednak
nogąostołekHenryka,omałosięnieprzewracając.
Kiedyodzyskałrównowagę,nawyzywałnam
odgówniarzyiwychodząc,trzasnąłdrzwiami.
Potymincydenciegruby,szpakowatyirumiany
karczmarzpodszedłdonasizapytałłamaną
francuszczyzną,czegochcemysięnapić.
–Znamangielski–odpowiedziałem,podnoszącoczy
naoberżystę,któryniepotrafiłukryćzaskoczenia.–Dla
mniepintępiwa,adlamegoprzyjacielaszklankęwina.
Tylkonierozcieńczaj.
–ZBurgundii?–zapytałkarczmarz.