Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nosemjejbabcia.–Trzebabyłojezwiązać.
–Tak?AczemużtoDianienigdytegoniepowiesz?Ona
teżmadługiekudły.
–Alejejniewypadają,atobietak.Potemmuszę
jewyławiaćztalerzyigarnków.Mówiłamci,żebyśichnie
farbowała,bobędąwypadać.
–Wypadaniewłosówniemanicwspólnego
zfarbowaniem.Takmipowiedziałaznajomataty,pani
dermatolog.
Marcelinajestwysoką,ładnądwudziestoczterolatką,
rozpieszczonąibardzoroszczeniową.Kiedyumarłajej
matka,byławklasiematuralnej.Traumęzwiązaną
ześmierciąrodzicielkizawszeumiałaodpowiednio
wykorzystać.Inadaltorobi.
Pierogisąpyszne,zjadampodwójnąporcje.
PoobiedzieMarcelinajedziedoKrakowa,amywtrójkę
siadamywfotelachprzedtelewizorem.Kawka,pyszny
sernikiwinosądopełnieniemkulinarnejuczty.
–OBoże,jakajestempełna–stwierdzam,przyjmując
wygodniejsząpozycję.–PaniWandziu,przezpanią
przytyję.
–Dalekocidoprzytycia,jesteśchudszaodMarceliny.
–Ależskąd,jużprawiewróciłamdowagisprzed
pogrzebu–oznajmiamizarazpochmurnieję.
–Widzęuciebiesińcepodoczami–zauważapan
Leszek.–Nadalmaszproblemyzesnem?
–Tak.
–Czytetabletki,którecidałem,niepomagają?
–Jużmisięskończyły.
–Tozarazdamcinowe,mamwapteczce.
–Niechcęsięuzależnić.