Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
widziałamwojnę.Tobyłolustroodwojnyzawieszonenad
zlewozmywakiem,wktórymmyłosięręceinaczynia.
Terazodbijasięwnimjejzgarbionapostać.Siedzi
wnajdalszymrogukuchni.
—Wróciłaś?–pyta,gdytylkoprzeszłamprzezdługi
korytarzprowadzącyprzezwąskiegardłodosercadomu,
gdziekrólowałystara,kaflowakuchnia,kanapa,stolik,
dwakrzesłaiwłaśnietolustroizlewozmywak,wktórym
znówmyłamręce.–Cotakpóźno?–dodajezwyrzutem.
–Czekałamjakieśdwadzieścialat.Możenawetdłużej.
—Lepiejbędzie,jeślizamiastwyrzutówzrobisz
miherbatę–próbowałamzepchnąćrozmowęnabardziej
prozaicznetory,aleodpoczątkubyłamnastraconej
pozycjipasażerategopociąguiobiedobrzeotym
wiedziałyśmy.
—Wiesz,gdziejest–burknęła.
Wyciągnęłamzgłębiszafkidwakubkioblepione
brudemznaczniemniejniżinne.Starałamsięnie
analizowaćpoziomubruduwśrodku,zalewającsusz
wrzątkiem.Tużpoprzyjeździenieodważyłabymsięumyć
żadnegoprzedmiotunajejoczach.Pomyślałam,
żeprędzejczypóźniejnawetonaidziespaćiwtedy
wyszorujędomztychwszystkichlat,bynaczynia
odzyskałyswójkoloribyłytakiejakkiedyś–przyjemne
wdotyku,zwłaściwąsobiefakturąmetalulub
przedwojennejporcelany.
Zaparzyłamherbatęzkilkuzasuszonychliścilipy,
zdodatkiemsokuzbrzozy,którydalejupuszczazdrzew.
Torebekzesklepowąherbatąniebyłamwstanieznaleźć.