Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kazałamisięniedotykać.
—Niewygłupiajsię–parsknęłaironicznymśmiechem,
gdychciałampodejśćbliżej,bymusnąćjejpoliczek
swoim–jakwrodzinie.–Tylkobezgłupot.Nikomutonie
jestpotrzebne–dodała,wskazującmimiejscedokładnie
nadrugimkońcustołu.Możetoidobrze,boteżlepiłasię
odbrudu.Śmierdziała.Wpowietrzuunosiłsięzapach
zeschniętegomoczuiniedopranychubrań.Kiedyśbył
tozapachziółiprzypraw,aleterazewidentnieprzestała
osiebiedbać.
—Zaciążyłaś.–Przeszładosednabezzbędnych
kurtuazji,wzmianekopogodzieczyzdrowiu.Milczałam.
—Przecieżwidzę,żezaciążyłaś–powiedziałaprzez
zęby,lustrującmnieodgórydodołuwzrokiempełnym
wyrzutu.
—Nie–odparłamzmieszana,chowającgłowę
wramiona,nisko.Skuliłamsięjakmały,wystraszonykot
przyłapanynawyjadaniuresztekztalerza.Jejgniew
zawszebyłwielkiinieprzewidywalnyjakburza,aja
akuratniemiałamanigromnicy,aniinnegozabobonu
podrękąnatęokazję.
—Niejestemgłupia–obruszasię.–Przecieżwidać,
żebędziedziewucha.
—Zczegowidać?–dziwięsięjeszczebardziej,
botajajecznicawemniemiałamożezetrzycentymetry.
—Ztwarzywidać.Przecieżniezbrzucha.Jest
zawcześnie.Aletwarzcisięzmieniła.Maszniezdrową
cerę,opuchniętepoliczki.Nocojacibędęmówić.Mnie