Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieoszukasz.Źlewyglądasz.Zbrzydłaś,tobędzie
dziewucha.
Jestemwszoku.ZprecyzjąUSGwchodzącego
wpochwęrozpoznałapłećimiesiąc.Nicniemówię.Nie
mamnicnaswojeusprawiedliwienie.Skoroonaitakwie
wszystko,toniebędęsięwypierać.Nachylasięnad
stołem,jakbychciaławciągnąćmniewswójspisek.
Ściszagłos,choćjesteśmynaodludziuiniemoże
usłyszećnastuniktopróczzwierząt.
—Chcesz,żebymciztympomogła?
Potoprzyjechałaś?–pyta,wciągającmnie
wkonspirację.
—Nie.
—Jaktonie?–oburzasię,boscenariuszmógłbyćtylko
jeden,ajaznówzaczęłamsięwyłamywać.
–Zwariowałaś?!–wrzasnęła.Gdybynaparapecieokien
siedziałyjakieśptaki,tozerwałybysiędolotu;gdyby
miałapsylubkoty,towybiegłybyprzestraszonezdomu
napodwórko.Atakbyłamtylkoja,onaiłupinaorzecha
włoskiegowbrzuchu,więczostałam.
Wyglądała,jakbyjużkiedyśprzerabiałatękwestię.
Miałamwrażenie,żetodziejesiękolejnyrazzrzędu,
żebyłtuktośprzedemną,ahistoriazatoczyłakoło.Ona
byłategopewnaitymrazemniechciałakłopotów.
—Przecieżpamiętam,jaktosięrobi.Nicciniebędzie
–powiedziałaznaczniełagodniej,jakbyliczyłanato,
żemnieudobrucha.Jednocześniezaczęłarozglądaćsię
pokuchni,szukającodpowiednichsprzętów,ależetuich
niebyło,tozaczęłaprzegrzebywaćwpamięcizakurzone