Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Oczywiście,żetak.NazywasięGarretXavier
Sebastian.
EMBER
Trzybitegodzinynamotorze,oczywiścienatylnym
siodełku.Słońceparzywplecy,wiatrsmagatwarz,ale
itakrewelacja,botenpędbyłwprostupajający
inieodmiennieprzywodzącynamyślinnąprzyjemność,
największąznajwiększych.Wiadomo–latanie!Teraz
niestetytomarzenieściętejgłowy,alejazdaprzez
pustynięMojaveteżbyłasuper,choćnapustyni,
cooczywiste,całyczaswidzisztosamo.Piasek,
kamienie,skałki,karłowatekrzaki,czasamipokażesię
samotnykaktus,agórąprzemkniejastrząbalbosępnik
różowogłowy.Powietrzerozedrgane,boupał,ale
towcaleminieprzeszkadzało,ponieważnaszgatunek
byłznakomicieprzystosowanydokrańcowych
temperatur.
–Jakcitam,Firebrand?–zawołałRiley,zatrzymując
sięnamomentizerkającnamnieprzezramię.
Amiałnacozerkać.Ustrojonabyłamprzecieżwjego
skórzanąkurtkę,pozatymrudewłosynapewno
sterczaływewszystkiestrony,ponieważbyłyzakrótkie,
byjezwiązać.Chociażwystarczającodługie,
bypotakiejjeździewyglądaćjakstrachnawróble.
Rudystrachnawróble.Właśniezpowodutejrudości
RileynazywałmnieFirebrand.
–Niejestźle!–odkrzyknęłam.–Tyłkajużnieczuję,
włosówtojużchybanigdywżyciunierozplączę,apoza