Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozdzielająckolejneniesamowiciesplątanepasmo
włosów.Jednocześnieteżzerkałamnatowarzyszącego
mismoka.Musiałamzerkać,bowysoki,szczupły,
ajednocześniebarczystyRileyzrozwianymiciemnymi
włosami,ubranywskóręiłańcuchy,wyglądałjak
stuprocentowybuntowniknamotorze.Rewelacja!
Aterazzdjąłciemneokulary,wsunąłdokieszeni
istanąłwpozieniedbałejopartyomotocykl.
–StąddoVegasmniejwięcejgodzinajazdy.Wes
mówiłmi,żemamysięspotkaćtutaj.–Ruchemgłowy
wskazałrozwalającysięmotel.–Idziemy.
Przeszliśmyprzezparking,kierującsiękuruderze,
atampozardzewiałychschodachweszliśmynagalerię
napierwszympiętrzeiprzeszliśmyprawiedosamego
końca,dokolejnychżółtychobdrapanychdrzwi.Riley
czujnierozejrzałsiędookołaizastukał.Trzyrazy
szybko,dwarazypowoli.Drzwiotwarłysięjuż
pokrótkiejchwiliiwproguukazałsięmłody
mężczyzna,chudyjakpatyk,zszopąbrązowychwłosów.
Ciemneoczyspojrzałynamniebardzonieprzychylnie
–nocóż,sąróżnesposobypowitania–poczym
chudzielecodsunąłsięnabok,rzucajączjadliwie:
–Rzeczywiściepunktualnie!
Drzwiamipoprostuwalnąłiszybkozamknął
jenawszystkiezamki,jakbynadworzezaktórymś
zkaktusówczatowaliobcyagenci.Jakwfilmie
oszpiegach.
Idalejsiępieklił:
–Oilepamiętam,mieliściebyćjużkilkagodzintemu!
–MusieliśmywpaśćdoLosAngelespokilkarzeczy
–wyjaśniłRiley.