Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wstanienicodpowiedzieć.
Powoliusiadłamnakrześleiwzięłamkilkagłębokich
wdechów,poczymponowniespojrzałamnalekarza.
RozmawiałcałyczaszSofią.Onaprzejęta,cochwilę
przytakiwałagłową.Czułamsięjakwjakimśniemym
kinie,patrzyłamnanich,alekompletnienicnie
słyszałam.Tylkojakieśpojedyncze,wyrwanezkontekstu
słowa,ajednymznichbyło„dziecko”.Dopieropochwili
poczułam,żebudzęsięztegodziwnegostanu.Wstałam
zkrzesłainachwiejnychnogachpodeszłamdoSofii.
Akuratlekarzkończyłzniąrozmawiać.Zmierzyłmnie
wzrokiemizapytał:
—Dobrzesiępaniczuje?–Pokiwałamgłową
twierdząco,wtedyonodszedł.
—Sofia,powiedzmi,cozdzieckiem?–Przyjaciółka
wytarładłoniąłzy,poczymuśmiechnęłasięirzekła:
—Żyje.Uratowalije,aleNataliastraciładużokrwi
iprzezjakiśczasbędzieleżećnaOIOM-ie.Carolina,jeśli
chcesz,lećdoKolumbii,aleinformujmnieowszystkim.
JabędęterazprzyNati,pókiniewydobrzeje,aleniechcę
jejmówićoManuelu.Dopókiniebędziewiadomonasto
procent,czyonprzeżyje,niechcęrozbudzaćwniej
nadziei.Samawidziałaś,cosięzniądziałoprzezten
miesiąc.–Trochęnierozumiałamtejlogiki.
—Manuelżyje,wybudziłsięześpiączki.Natalia
powinnaotymwiedzieć,onanatoczeka–powiedziałam
stanowczo.
—Ajeślitochwilowapoprawa?Mamjejdaćnadzieję,
apóźniejbrutalnieodebrać?Juanprosił,bymwam
wogóleotymniemówiła,alewiem,jakietoważnedla
ciebie.
—Zajebiście!Mójbratkolejnyrazwielepiej!Dowiem
się,cozManuelemiwtedyzadzwonię.–Ucałowałam
jąwpoliczek,poczymchwytającdłońDiego,wyszłamze
szpitala.
Nietraciliśmyczasu,prostozklinikipojechaliśmy
nalotnisko,gdzieprzygotowywanodlanasprywatny
samolotDiego.Czekając,ażwsiądziemynapokład,
próbowałamdodzwonićsiędoJuana,niestety,ciągle