Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ibezbronna.Lubiłamjegozapach,uspokajałmnieidawał
poczuciebezpieczeństwa.
—Diego,chcęcicośpowiedzieć–zaczęłampodłuższej
chwili.
Mężczyznaująłmojąbrodęiuniósłwyżej.
–PolecęztobądoPuertoRico.–Uśmiechnąłsię
szeroko,poczymzłożyłdelikatnypocałuneknamoim
czole.
—Cieszęsiębardzo.
Wieczoremusiedliśmywetrójkęwjadalni.
Kolacjaupływałanamwcałkowitejciszy.Potejkłótni
zJuanemjakośniemiałamapetytu.Rozgrzebywałam
jedzeniewidelcem,stalewpatrującsięwbrata.Onteż
prawienicniezjadł.Popijałczerwonewino,gapiącsię
wswójtalerz.Niewytrzymałamtego,kochałamgoinie
chciałam,bycokolwieknasporóżniło.
—Juan,porozmawiaszzemną?–Podniósłgłowęznad
talerzairzekł:
—Niemamochotystoczyćkolejnejbataliiztobą.Jeśli
walkazemnąsprawiaciprzyjemność,todzisiejszy
wieczóroddajęciwalkowerem.Idędobiura.Diego,
zajrzyjpóźniej.–Wstałodstołu,alebyłamszybsza
izagrodziłammudrogę.
—Niechcęztobąwalczyć,jesteśmoimbratem.Chcę,
żebyświedział,żezawszebędęcięwspierać.Zadużo
wziąłeśsobienagłowęiciężkojesttosamemu
udźwignąć.Pamiętaj,żemaszrodzinę.
—Jeślichceszmipomóc,towyjedź,zanimzrobisię
tupiekło.Tylkotakdamradęwasobronić,zdalaodtego
gówna.Myślisz,żegdybybyłotubezpiecznie,
totrzymałbymSofięimojegosynanaSycylii?Tęsknię
zanimikażdegodniacorazbardziej,alewiem,żetylko
tamsąbezpieczni.Nieutrudniajmitego,proszę.–Nie
odpowiedziałam,tesłowawystarczyłymiwzupełności,
przytuliłamgodosiebiemocno.
—Wyjadę.DiegochcemniezabraćdoPuertoRico
najakiśczas,pozwoliszmi?
—Niemusiszpytaćmnieozgodę,chybażezamierzacie
siępobrać.–Nieśmiałouśmiechnęłamsiępodnosem