Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
***
MartynaTarkowskamiaładwadzieściaczterylata,dyplom
jednegozpomniejszychuniwersytetówzesłowem„pielęgniarka”
wpisanymwodpowiedniejrubryce,pięknedołeczki
wzaróżowionychpoliczkachifigurę,którazagwarantowałajej
podwójnytytułMissFotolokalnejgazetywygraławgłosowaniu
zarównojury,jakiczytelników.Niebyłateżgłupia.Doskonale
wiedziała,żeoiletodyplomzałatwiłjejpracęwtejklinice,
towłaśnieswojejfigurze,tymuroczymdołeczkomdodawanym
wbonusiedorozsyłanychnalewoiprawouśmiechóworaz
graniuprzedmęskimszefostwemsłodkiejidiotki,któradosłowa
„nie”zawszedodaje„wiem”,zawdzięczaławszystkieswoje
przywileje.Należałydonichnaprzykładdwawolneweekendy
wmiesiącuorazto,żenigdy,niezależnieodtrudnościwułożeniu
grafiku,niedostawaładyżurówinnychniżporanne,odszóstej
doczternastej.Ktoinnymógłbyuznaćtozanierozsądne,wszak
zanockiiniedzielnedniówkipłaconowięcej,aleMartynienie
zależałotaknadodatkowychpieniądzach.Dużobardziej
ceniłasobiezyskanyczas,którymogłaprzeznaczyć
narozwijanieswoichrozlicznychpasji,aszczególniejednej
fotografii.
Towłaśniedokształcaniesięwtymkierunku,niedlaprzyszłej
pracy,leczottak,dlafrajdyiświadomości,żejestwczymścoraz
lepsza,zajmowałojejniemalwszystkiewolnechwile.
Wweekendyszkołazaoczna,codzienniećwiczeniarealizowane
wedługinternetowegokursu.Porokuosiągnęłajużrzeczywiście
pewneefekty,miałanawetjednąlokalnąwystawęopisaną
wgazecie.Tak,tejsamej,wktórejdwalatawcześniej
prezentowałasięwkostiumiekąpielowymzcelowonieco
zamałągórą,cokupiłojejgłosyniezdecydowanych.
Tegodniazjawiłasięwpracyzakwadransszósta.Kiedyś,
wogólniakuczynawetnapierwszymrokustudiów,takagodzina
byłabydlaniejniedopomyślenia,jeślimiałabybyćchoć
odrobinęprzytomna,dziśjednakMartyna,wzmocnionaraptem
jednąkawą,czułasięrześkaiwypoczęta.Bezpośpiechu
przebrałasięwszatninadole,apotemprzyjęłaraport
odkoleżankischodzącejznocnejzmiany.Następnie,już
wdyżurcepielęgniarek,nalaławodydoczajnikaelektrycznego,