Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Czylimamybezczynniepatrzeć,jakteniemieckieświniepalą
namdomy,ispokojnieczekać,ażzacznązabijaćnaszeżonyidzieci?
–krzyczywujiwściekłyuderzapięściąwstół.
–Nie,aleterazsąważniejszesprawyniższukanieokazji,abysię
zemścić–cichoodpowiadatato,dodając,żenatoprzyjdziejeszcze
odpowiedniapora.
–Wasyl,Awakummarację–odzywasięmilczącadotądciocia
Marfa–twójgniewdomunieodbuduje,ajaidziecimusimygdzieśsię
podziać.
–Możeciezostaćunas.Miejscamożeniejestzbytdużo,ale
napewnojakośsiępomieścimy–wtrącamama,aleciociatylkokręci
przeczącogłową.
–Dziękujęci,Anno,aletodobrenadzieńlubtydzień,lecznie
nastałe.Uważam,żepowinnamzdziećmiwyjechaćdokuzynki
WijanywWitebsku,onanapewnonieodmówinamdachunadgłową,
awmieściezawszebędziebezpieczniejniżnawsi.
–Czybezpieczniej,tobymniepowiedział–stwierdzawuj–ale
możetoidobrypomysł–przyznajepochwilizastanowienia.–Wijana
mieszkasama,madużemieszkanie,więcbędziewamraźniej–dodaje
wuj,któryjestjużspokojniejszy.Jeszczekilkadniciociazcórkami
mieszkająunas,apóźniejwyjeżdżajądoswojejkuzynkiwmieście.
Ichspalonydompowolizaczynająporastaćchwasty.Kilkarazy
chodzimytamzKostią,mającnadziejęnaznalezieniejakiegośskarbu,
alenanicnietrafiamy.Niemcyjeszczewielerazywracajądowsi
ipaląkolejnedomy.Mówią,żetokarazasprzyjaniepartyzantom.
NaszczęściepodobniejakwprzypadkuciociMarfy,nikogonie
zabijają.Partyzanciwodweciezaspalonedomyorganizująnapady
naniemieckieposterunki.Czasamiwnocysłyszęodległestrzały.
Wtakichchwilachmamazbabciąsiedząprzystolewkuchniimodlą
się,abytacieniczłegosięniestało.
–Czynaszdomteżzostaniespalony?–pytamtatę,gdyponownie