Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sprawa.Ludwikponagliłkonia,chcącjaknajszybciejodstawićziarno.
InnigospodarzerównieżśpieszyliwstronęKostopola.Wyładowane
dogranicwytrzymałościwozyżłobiływdrodzegłębokiekoleiny.
Osadamłyńskaznajdowałasięprzydrodzejakieśtrzykilometry
odstacjikolejowej.KiedyLudwikzajechałnapodwórze,Salman
żegnałsięwylewniezpoprzednimklientem.Młynpracowałpełną
parą.Kilkuwyrostkówprzenosiłociężkieworkinawyższe
kondygnacje.
–Witam,panieLudwiku.Widzę,żemapandlamnietowar–
powiedziałmłynarz,podchodzącdowozu.Rozwiązałjedenzworków,
wyjąłkilkaziarenizacząłjeprzeżuwać.Wtensamsposóbsprawdził
ziarnozpozostałychworków.
–Będziezniegowspaniałamąka–oświadczyłzadowolony
zjakościprzywiezionegoziarna.Następnieprzywołałkilkuchłopców
ipoleciłprzenieśćworkidomagazynu,asamzaprosiłLudwika
dokantorka,gdzierozliczałsięzkontrahentami.Całatransakcjanie
trwaładłużejniżkwadrans.WdrodzepowrotnejLudwikkupiłnaftę,
sólicukier.Szaredotądniebozaczęłosięwkilkumiejscachprzecierać
igdyzajechałpustymwozemprzeddom,zupełniesięrozpogodziło.
Żonasiedziałapodstarągruszą.Gałęziedrzewazwisałykuziemi
obciążonepodłużnymiciemnozielonymiowocami.Oporządziłkonia
iwreszcieusiadłprzyżoniezkubkiemzimnegozsiadłegomleka.Obok
ZofiiprzycupnęłaAntonina,najserdeczniejszaprzyjaciółkajeszcze
zczasówszkolnych.Mimożekobietybyływtymsamymwieku,
Antoninaniebyłazamężna,niemiałanawetnarzeczonego.
–Wieszco,Tośka,jakurodzęidojdędosiebie,toobiecuję
znaleźćciporządnegomęża,nieprzymierzająctakiegojakmój
Ludwik.Przecieżwtwoimwiekutowstydnadalbyćpanną–
oświadczyłanagleZofia.Przyjaciółkaprzerwałakrojeniedużych
czerwonychjabłek.SpojrzałanaZofięzmrużonymioczami
ipowiedziałabardzopoważnymgłosem: