Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
(KresyWschodnierok1935)
Ludwikposępnymspojrzeniemobrzuciłniebozaciągnięteszarymi
chmurami.Miałnadzieję,żezdążydowieźćziarnodomłynaprzed
deszczem.Wskoczyłnawóziusiadłnakoźle.
Wioo,czarnyzachęcającocmoknąłnakonia.Zwierzę
posłusznieruszyło.
Żebytylkoniechciałopadaćmruknąłpodnosem,spoglądając
naworkipełnezboża.Jakdotądlatobyłobardzołaskawe.Już
odpołowyskwarnegolipcawieśniemalopustoszała.Ktożywizdolny
dopracyruszałwpole.Nawetmałedzieci,zamiastzabaw,prawiecałe
dniespędzały,pomagającprzyżniwach.Powietrzewypełniałszum
setekkoszanurzającychsięwdorodnełanypszenicy,przeplatany
zostrzeniemklingiśpiewemkobiet,którychnabożnepieśni
wzlatywaływysokowniebo.Jeszczeprzedkońcemmiesiąca
pozłocistychpszenicznychłanachzostałyjedynieniskiekłujące
ścierniskaczekającenazaoranie.Teraztrzebabyłodobrzesprzedać
plony.GdykilkadniwcześniejLudwikpojechałdookolicznych
młynów,abyrozeznaćsięwtegorocznychcenachpszenicy,spotkało
gorozczarowanie.Urodzajbyłtakwielki,żewszyscyoferowaliceny
niższeniżpoprzedniegoroku.NawetAronSalman,októrym
mówiono,żejestuczciwymŻydem,płaciłmniejniżpoprzednim
razem.Chcącniechcąc,LudwikmusiałprzystaćnastawkęSalmana.
Pocieszeniembyłfakt,żepieniądzemiałotrzymaćodręki.Abyły
muterazbardzopotrzebne.JegożonaZofianiebawemmiałarodzić.
Dlakonianależałokupićnowechomąto.Noiprzydałobysięwreszcie
rozpocząćbudowęwłasnegodomu.Mieszkanieprzyrodzicach
wedwojejakośdałosięznieść,alezdzieckiemtojużzupełnieinna