Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uśmiechem.
NicpodobnegozaprzeczyłżywoSuperson.
Przyjąłemzgłoszenieipowiadomiłemkoordynatora
CentrumPoszukiwańOsóbZaginionychzkomendy
wojewódzkiej,potemwykonałempierwszeczynności,ale
totyle.MamzamiarprzekazaćsprawędoBielska-Białej.
Onitamwmiejskiejnapewnomająspecjalistów
odzaginięć.
NieprzyjemniezaskoczonyZuberspojrzał
napodwładnegozniechęcią.Tendureńgotówzniweczyć
mucałyplan.
Nibyjakich?burknął.Totacysamipolicjancijak
imy,niesłyszałem,żebywładalispecjalnymimocami.
Alemajądużowiększedoświadczenieniżmy,ja
wkażdymrazienieczujęsięnasiłach,żebytoprowadzić.
Zawszerobiłemjakooperacyjny…
Zatoterazpopracujeszjakodochodzeniowiec.
Policjant,azwłaszczanadkomisarz,powinienbyć
elastyczny.Komendantuśmiechnąłsięzłośliwie.
Niczegodomiejskiejniebędzieszprzekazywał.Jasne?
Takjest.
Supersonwyprężyłsięwpostawiezasadniczej,ale
Zuberniezbytuwierzyłwnagłąmetamorfozę
niepokornegozazwyczajnadkomisarza.Nawszelki
wypadekjeszczejaśniejsprecyzowałswojewymagania:
Zajmieszsiętymosobiścieodpoczątkudokońca,bez
zlecaniaposterunkowymważnychdziałań.Niechcę
słyszećżadnychsprzeciwówdorzucił,mimo
żepodwładnymilczał.Iniemówmi,żecięprzerasta
odnalezieniegówniary,którejsięznudziłosłuchanie
rodzicówiposzławdługą,żebyzakosztować
prawdziwegożycia.No,cotakstoiszigapiszsięjakszpak