Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uśmiechem.
–Nicpodobnego–zaprzeczyłżywoSuperson.
–Przyjąłemzgłoszenieipowiadomiłemkoordynatora
CentrumPoszukiwańOsóbZaginionychzkomendy
wojewódzkiej,potemwykonałempierwszeczynności,ale
totyle.MamzamiarprzekazaćsprawędoBielska-Białej.
Onitamwmiejskiejnapewnomająspecjalistów
odzaginięć.
NieprzyjemniezaskoczonyZuberspojrzał
napodwładnegozniechęcią.Tendureńgotówzniweczyć
mucałyplan.
–Nibyjakich?–burknął.–Totacysamipolicjancijak
imy,niesłyszałem,żebywładalispecjalnymimocami.
–Alemajądużowiększedoświadczenieniżmy,ja
wkażdymrazienieczujęsięnasiłach,żebytoprowadzić.
Zawszerobiłemjakooperacyjny…
–Zatoterazpopracujeszjakodochodzeniowiec.
Policjant,azwłaszczanadkomisarz,powinienbyć
elastyczny.–Komendantuśmiechnąłsięzłośliwie.
–Niczegodomiejskiejniebędzieszprzekazywał.Jasne?
–Takjest.
Supersonwyprężyłsięwpostawiezasadniczej,ale
Zuberniezbytuwierzyłwtęnagłąmetamorfozę
niepokornegozazwyczajnadkomisarza.Nawszelki
wypadekjeszczejaśniejsprecyzowałswojewymagania:
–Zajmieszsiętymosobiścieodpoczątkudokońca,bez
zlecaniaposterunkowymważnychdziałań.Niechcę
słyszećżadnychsprzeciwów–dorzucił,mimo
żepodwładnymilczał.–Iniemówmi,żecięprzerasta
odnalezieniegówniary,którejsięznudziłosłuchanie
rodzicówiposzławdługą,żebyzakosztować
prawdziwegożycia.No,cotakstoiszigapiszsięjakszpak