Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kiedyś
Ostatniesłowo,jakieusłyszałamzustmojejmatki,
zosta​łowykrzyczanegłosempełnymprzerażenia.
Nicniezapowiadałotego,cosięstanie.Nicnie
stanęłonamnaprzeszkodzie.Aprzecieżmogliśmy
zaspać,mogłozacząćpadać,mógłmniechociażrozboleć
brzuch.Wtedyniewyszlibyśmyzdomu.
Niestety,tobyłzwykłyporanek.Adotegonasz
ulubio​nydzieńtygodnia.
Jużwczesnąwiosnąwkażdąniedzielę,kiedytylko
topniałśnieg,wybieraliśmysięnacałodniowąwycieczkę.
Natura.Ciepłaherbataztermosu.Jagodziankiupieczone
zsamegoranawedługrodzinnegoprzepisuzapisanego
wstarymzeszyciezpożółkłymikartkami.Specjalnie
naokazjęzbieraliśmylatemwlesiejagody
iprzechowywaliśmywzamrażalnikudowiosny.
Zapachświeżoupieczonegodrożdżowegociasta
zowocamibudziłmniewniedzielęisprawiał,żeczułam
sięspokojna.Wszystkobyłodobrze.Naswoimmiejscu.
Tamtegodnia,zanimruszyliśmy,spojrzałamjeszcze
przezoknosamochodu.Naulicystaładziewczyna
mieszkającachybawktórymśzsąsiednichdomów,
bowidywałamdośćczęsto.Patrzyławstronęnaszego
auta.Uśmiechnęłamsiędoniej.
Samochódwypełniłsięzapachemdomowych