Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wypieków.
Ruszyliśmy.Oparłamgłowęoszybęipatrzyłam
przedsiebie.Byliśmyidealną,szczęśliwąrodziną.Aja
byłambardzowyczekiwanymdzieckiem,którepodzielało
pasjerodziców.Wdomuodnosiliśmysiędosiebie
zszacunkiemizrozumieniem.Miłość.Prawdziwa
ibezgraniczna.Tegonauczylimnierodzice.Itegonie
doświadczyłamjużnigdywięcej.
Milczeliśmy.Wciszywyglądaliśmyprzezokno.
Chłonęliśmywidokiiprzesiąkaliśmyspokojemnatury.Las
byłmiejscem,wktórymczuliśmysięnajlepiej.Cel
niedzielnychpodróżyirozmówprzystole.Przyrodnicy
amatorzy,takmówiliśmyosobie,kiedyzlornetkami
naszyiimapąwrękachprzemierzaliśmynajmniej
uczęszczaneszlaki.Niechodziłookilometry,oprzejście
wytyczonejtrasy;naszymcelembyłoprzebywanie
wotoczeniuprzyrody.Oddychanienaturą.
Zasfaltuzjechaliśmynaszutrowądrogę.Przednami
anizanaminiebyłożadnegosamochodu.Uchyliliśmy
okna.Chłodnepowietrzewpadłodoauta.Jechaliśmy
pewnietrochęwolniejniżdopuszczalnaprędkość.Może
pięćdziesiąt,możesześćdziesiątkilometrównagodzinę.
Chciałam,żebyśmyzatrzymalisięnaleśnymparkingu,
żebyśmyzrobilisobiemałypostój,zanimpojedziemy
dalej,aledoszlaku,przyktórymzostawialiśmyzazwyczaj
samochód,zostałoniewięcejniżpiętnaścieminutdrogi.
Ustaliliśmy,żeniebędziemysięzatrzymywać.Itonie
byładobradecyzja.
Pokonywaliśmykolejnezakręty,kiedyzauważyłam,
żetatajestjakiśnieswój.Byłzdenerwowany.