Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
Drugitydzieństycznia
Strumieńciepłejwodypoleciałzgóry,kiedyMalwina
usłyszaładźwięktelefonu.Dopierocoweszłapod
prysznic.Niezamierzałaodbierać.Pierwszydzieńpracy
potakdługimurlopie,jakiegoniemiałachybanigdy,
zamierzałarozpocząćpowoli.Odciepłegoprysznica
ikawyzbitąśmietaną.Apotemspokojniepojedzie
dobiuranaprezentację,którąprzygotowywałaprzez
ostatniedni.
Komórkadzwoniłabezprzerwy.Ktośsięrozłączał
iponowniewybierałnumer.Pewniebyłtoautomatyczny
telefonzjakiejśfirmy,którabędziechciałasprzedaćjej
ubezpieczenienażycie,zaoferowaćkredytnaremont,
prezentacjęmateracyortopedycznychalbokomplet
garnków.Niebyłazainteresowanażadnąofertą,ajuż
szczególnieemaliowanymigarnkami.Osobapodrugiej
stronieliniimusiałabyćbardzozdeterminowana.
Malwinasięniespieszyła.Wyszłaspodprysznica
istanęłanamiękkimdywaniku.Owinęłasięręcznikiem,
awdrugizawinęławłosy.Zostawiałazasobąmokre
śladystóp.Nigdyjejtonieprzeszkadzało,aleteraz
pomyślała,żeniepowinnasiętakzachowywać.Wkońcu
Saramogławkażdejchwiliwrócićdodomu.
Przemknęłaszybkodosypialniizamknęładrzwi