Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wiele,główniezprzyciszonychrozmówmiędzykoleżankami,mojej
skromnejosobieopowiadałaoArturzejeszczewtedyzastanawiająco
rzadko.Niespieszyłomisiędotegozapoznania.
Pierwszysygnał:naoczny.Trafiłemnanichprzyichulubionej
kawiarence.Pięknydzień,zajmującetronpowiośnielatozapowiadało,
żewtymrokupoprzypieka.Staliprzedlokalemikłócilisiętak
zawzięcie,żemałoniedoszłodobijatyki.Poswojemu.Artur
odepchnąłją,odwróciłsięnapięcieiwróciłdośrodka.Magdazwiesiła
głowę,zatrzęsłoniąijużmiałemleciećnaratunek.Powstrzymało
mnieugryzienieniepokoju.Wpiłzębywgłowę,skłonił
dobaczniejszychobserwacji.
Deszczspadłjaktylkozwiesiłagłowę.
Deszczzczystegonieba,chmurymusiałychowaćsięzarogiem
iczekaćnaokazję.
Drugisygnał:dodawaniedwóchdodwóch.Arturwpadł
doknajpy,gdziebiednistudenciprzepuszczalirachunkiibilety
miesięczne.Podzieliłsięhistorią,jaktogościanaprzystanku,
naktórymstałwczoraj,jebnąłpiorun.Tegowczorajbyłoburzowo,ale
burzanieprzyszła.Arturzarzekałsię,żetobyłjedynypioruntego
wczorajimuwierzyłem.Wiedziałemteż,żeTEGOWCZORAJ
Magdapocięłasięznimnaprzystankuojakiśquasi-erotycznytaniec
zinnąnaweekendowejdomówce.Takżenatymprzystanku,nie
widziałemalternatywnejopcjialboniechciałemwidzieć.Przypadek,
drogawidownio?
Szerlokizm:takzwanaprasówkahumanistycznynawyk.Magda
opowiedziałakiedyś,żejejmiejscowośćCholeraWieGdzie
nawiedziłaletniapowódź.Zechciałanawiedzićdokładniewtedy,kiedy
wyjechałauciekłanastudia.Falaminęłasięzniąogodziny.Madzia
żartowaławręcz,żejakopuściłaswojąwiochę,towszystkoposypało
siętamdoreszty.Sprawdziłemwięcpowódź,korzystając
zbibliotecznegoarchiwumgazet.Okazałasięwybitnieregionalna.
Wręczlokalna.WręczograniczonadoCholeraWieGdzie.Niktsię
temuspecjalnieniedziwiłmoichobserwacjirozumnajwyraźniejnie
ogranicza.Jazyskałempotwierdzenie.Wiedziałem,żewdniuwyjazdu
rozstałasięzArturem.Długobyliparą,gimnazjalnepoczątki,