Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nieustannyszumbrudnegowodospadu,któryotaczałzawszejego
głowę,ucichłnamoment.Cośprzebiłosięprzezzobojętnienie
ipobrzmiewałowoddali.Dźwiękbyłledwosłyszalnyinieprzyjemny,
przypominałrytmiczneskrobaniealuminiowymwidelcempodnie
stalowejmiski.Irytowałgo,alechwyciłsiętegouczucia,owinąłnim
jakszalikiem,wziąłdoustirozgryzłjakplasterekcytryny.Poczułcoś
potylulatachchemicznegoodrętwieniaitrochęgotoprzestraszyło,
jakby,pędzączgórkinakolarzówce,przypomniałsobie,żeniepotrafi
jużjeździćnarowerze.Obróciłsięwobiestrony,bynabraćpewności
tak,dźwiękdochodziłodstronyblaszanegogarażu.Stawałsięcoraz
wyraźniejszy,corazgłośniejszy...naglelatarniazgasła,stracił
blaszakzoczuiwszystkoucichło.Powracającafalazobojętnienia
zalałagoszarymstrumieniemiznowupoczuł,jakbardzomuztego
powoduwszystkojedno.
Znalazłwreszciewłaściwyklucziwszedłdomieszkania,
spoglądającjeszczeprzezramiękuoknunapółpiętrze,niczegojednak
niedojrzał.Zrzuciłbutyikurtkęwprzedsionku,obokwciśniętej
wprzejściedołazienkikuchenkigazowej,którąwstydbyłonazwać
aneksemkuchennym.Doczłapałdołóżka,rozebrałsięipadłobolały,
czekającnasen.
Sennienadszedł.Pulsującebólemżebradawałyosobieznaćprzy
każdymuderzeniuserca.Żadnapozycjanieprzynosiłaulgi,wkażdym
ułożeniubolałogdzieindziej.Chwytałpowietrzepłytkimioddechami,
żebyniedokładaćdoognia,którympłonąłjegokorpus,igapiłsię
naledwiewidocznąwciemnościszparęmiędzypłytamistropu.
Zamknąłoczy,wsłuchującsięwpanującąnaosiedlumiejską
ciszę.Niskimbasemmruczałapobliskastacjatransformatorowa,
sporadycznymiwybuchamiprzedmuchiwanychkominówwtórowała
elektrociepłownia,gdzieśdalekopłakałambulans,zakłócającwycie
pędzącychobwodnicąciężarówek.Dotejdobrzemuznanej,nocnej
muzykiśpiącegomiastadołączyłonaglecośjeszcze.Głośny,
brzęczącydźwiękodbiłsięodścianiprześwidrowałmugłowę,jakby
dopokojuwleciałkomarwielkościsamochodu,wbiłmukłujkę
wskrońispijałsokipulsującymiuderzeniamibólu,zzadowoleniem
brzęczącskrzydłamidługimijakludzkieramiona.Florianniemógł