Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trzeciegopiętranierównoposkładaneścianykalałyoczykoślawymi
kątami.Widziałteżwgnieceniawdachuzespawanymztrzechróżnych
kawałków,araczejwybrzuszenia,jakbyktośuderzałwniegociężkim
przedmiotemodspodu.Wjednymmiejscumetalustąpiłiziałatam
niewielkadziura,awokółniejostre,wygiętezadzioryjakgdyby
ktośwystrzeliłześrodkapocisk.Pociskrozmiarówludzkiejpięści,
którynaznaczyłpoodginanekrawędzierdzawymiśladami.
Drzwiblaszakabyłyotwarte.
Skrob,skrobdobiegłoześrodka.Oknaokolicznychmieszkań,
choćzalanebursztynowąpoświatą,pozostawałyciemne;dziw,
żeżadensąsiadniereagowałnahałas.Wgłowiełupałocorazmocniej
wtaktprzyspieszonegotętna,płytszeoddechyzmieniłychrobot
wciągły,metalicznyjazgot,corazgłośniejszy,wyższy,corazmocniej
iboleśniej,jakbydochórukrzyczącychgwoździdołączyłagrupa
jęczącychszlifierek.Gdybynieczułsiętakźle,byćmożedostrzegłby
wtymzgiełkujakąśprawidłowość,jakąśmelodię?Alejedyne,czego
terazchciał,toryczeć,mimożewciążniepotrafił.
Bezubieraniasięotworzyłdrzwimieszkaniaitrzymającsię
kurczowooburączporęczy,rozpocząłwędrówkęnaparter.Dźwięki
przenikałyścianybudynku,aonschodził,krokzakrokiem,piętro
popiętrze,zzamkniętymioczami.Opuchniętynospulsowałbólem
przykażdymoddechu,więcwciągałpowietrzeprzezzaciśniętezęby
idoustrozciągniętychwgroteskowymgrymasiewpadałymucieknące
spodprzymkniętychpowiekłzy.Stopień.Stopień.Kolejny.Jeszcze
jeden,jeszczedwa.Następnepółpiętro,doszlifierekigwoździ
dołączyłryktrącychosiebie,stalowychpowierzchni,wypełniałklatkę
schodową,ajemubyłojużtaktrudno,jakbytedźwiękizagęściły
powietrzeiprzedzierałsięprzezogłuszający,sonicznykisiel.Parł
doprzoduchybatylkodlatego,żeniemiałsiływracaćnagórę,
apodnoszącysiędookoławrzaskmetaluobiecywał,żezachwilę
będziepowszystkim,boilemożnawytrzymać?Niepodnosiłpowiek,
pewny,żerozpuszczoneprzeszywającymiwibracjamioczywłaśnie
ściekałymupobrodzie.Metalicznyklangorodczuwałpoprzeztrzęsące
siękości,bonieprawdopodobne,byzjegokrwawiącychuszuzostało
cośpróczzmasakrowanychstrzępów.