Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
minionegowieczoruiuśmializdrowo.Kciukibiegały
poklawiaturze.Napisała:
Wdrodzedoroboty.Szkoda,żeciętamniebędzie
:)
Czytaławiadomośćrazporaziniebyłapewna,czy
chcejąwysł.Niechciałabyćtakbezpośrednia,
chociażczytałakiedyśwjakimśkobiecymczasopiśmie,
żebezpośredniośćjestwskazana.Zdecydowała,
żeuśmiechniętabuźkamusizniknąć,bobyłazbyt
dziecinna.Zatrzymałapalecnadklawiszem„wyślij”.
Sercewaliłojejwpiersi.Zamknęłaoczyiopuściła
palec,anajejtwarzypojawiłsięfiglarnyuśmieszek.
Ciekawe,czyLizziedomyślałasięczegokolwiek.Bec
lubiłatendreszczykekscytacji,którydawała
świadomośćtajemnicy.Tobyłojakigraniezogniem.
Przezmomentprzebiegłajejprzezgłowęmyśloinnej
tajemnicy.Wspomnienieoniejpaliłojakdotknięcie
rozgrzanymdoczerwonościmetalem.Byłowyraziste
ibolesne.Próbowałaodsunąćjeodsiebie.Niepowinna
wogóleotymmyśleć.
Liściezaszeleściłypodjejnogami,gdyskręciła
wgłównąulicę.Wpowietrzuunosiłsięintensywny
zapachrozgrzanegosłońcemeukaliptusa,oczyłzawiły.
Liściebyływyschnięteiczarnenakrawędziach,
zupełniejakbypiekącepromieniespaliłyjenawiór.
Zebrałojejsięnawymioty.Niechciałaponownego
kontaktuzwczorajszympiwem.Przystanęła,złapałasię
gałęziizacisnęłamocnopowieki.
Wczorajszywieczórbyłudany.Dlatychprzeżyćwarto
byłodzisiajtrochępocierpieć.Najlepszewieczorypoza
domemtrafiałysięnieoczekiwanie.Wczorajzamykała
bar.Zmywałapodłogiiczyściłafrytkownicę,zatykając