Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
różniły.Becbyłaszczupłaipłaska,podczasgdyLizzie
miałaciałomiękkieikgłewodpowiednichmiejscach.
KiedyLizziemalowałaustaczerwonąszminką,Bec
myślała,żejejnajlepszaprzyjaciółkawyglądajak
MarylinMonroe,alenigdyniepowiedziałatego
nagłos.
Znowukręcimisięwgłowie.Kroplewody
spływyzrzęsLizzie,gdybacznieprzyglądałasięBec.
Totwojawina.Becoparłagłowęoramię.Kac
powoliodpuszczał,zawrotygłowyminęły,żołądek
powolisięuspokajał.Wczorajszywieczórbyłświetny.
Tymsłowomtowarzyszyłznaczącyuśmieszek.
Przyjaciółkanawetniewiedziałaonajlepszych
momentach.
Miyśmyszczęście.Lizziezwestchnieniem
odepchnęłasięodkrawędzibasenu.Lepiejjużidź,
boEllendacipopalić.
Cholera!Któragodzina?Becwygramoliłasię
zbasenu.Rozgrzanybetonpaliłjejstopy,gdy
wpodskokachzmierzaładosalonu.Porwałatelefon
zkontuaruwkuchni.Byłowpółdotrzeciej.Miała
szansęzdążyćdopracytylkowtedy,jeślimocnosię
pośpieszy.Nawyświetlaczuzobaczyłaikonkę
wiadomości.Odniego.
Właśniesięobudziłem.Noceztobąniesamowite.
Cieszyłasię,żeLizzieniewidzijejgłupawego
uśmiechu,zjakimbiegnienagórępostrójdopracy.
Razporazpowtarzałasobiewduchusłowaesemesa.
Terazzyskałapewność,żeonnaprawdęlubi.
NapodeścieschodówwpadłanaJacka,brataLizzie.
Zzaotwartychdrzwijegosypialnidobiegałyciężkie