Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przezsiatkowedrzwiprzenikałapetycznyzapach
kolacjinagorąco.
NaprzedmieściuBecwszyscyszczelniezasłaniali
kotary.Wokółnichwidaćbyłotylkoniebieskąpoświatę
telewizorów.
Becchciałajaknajszybciejdotrzećdodomu,
otworzyćdrzwi,poczućchłódklimatyzacji,zobaczyć
rozbawionąrodzinęzajętąoglądaniemjakiegoś
głupiegositcomu.Chciałapoczućsiębezpieczna
zazamkniętymidrzwiami.
Chciała,żebytakbyło.Tyleżetoniebyłajejrodzina.
Nogibolałycorazbardziej,gdyszławgóręswojej
ulicy.Tobyładługaitrudnazmiana.Ellenzrugała
zaspóźnienie,boBecdotarładopracydziesięć
minutpoczasie.Wodbiciuswojejtwarzywstali
nierdzewnejzobaczyłarozmazanymakijażiwłosy
skręconewloki.Wtamtejchwiliniemogłatemu
zaradzić.Siedzącwokienkuprzeznaczonymdoobsługi
kierowców,czuła,jaksłońcepalijejprzedramiona.
PrzedwyjściemodLizzieniezdążyłaposmarowaćsię
filtremprzeciwsłonecznym.
Wyczerpaniezrobiłoswoje.Becdopadłouczucie,
którezwyklejejtowarzyszyło,gdybyłatakzmęczona,
żewszystkowjejmniemaniuszłoźle.Tostrasznie
dobijające,dlategostarałasięniemyślećoLuke’u.
Wobecnymstanieumysłudzieliłabywłosnaczworo
idoszłabydowniosku,żewcalesięLuke’owinie
podoba,żejestidiotkąirobizsiebiepośmiewisko.
Wolnymkrokiemzbliżyłasiędodomu.Byłpogrążony
wciemnościach.Wżadnymoknieniepaliłosięświatło.