Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdziebyłojużniemaljasnojakwdzień.Mężczyźniwypilijuż
kawęioporządzaliswojeczarnewierzchowce,przywiązane
dozardzewiałychpierścieniwmurze.Starestajnieznajdowały
sięmiędzydziedzińcemawałem.Dwóchpieszychkarabinie-
rówzostałowysłanychdoSantaVittoria,potrumnędlazma-
rłegoipoksiędza,któryprzyjdzieigopochowa.
Zkościoła,cochwiladochodziłożałosneecholamentów
dziewczyny.Potemrozległosiępukaniedobramyiktośzawołał
zzewnątrz.Jedenzżołnierzywyjrzałprzezwąskąszczelinę
wkamieniu,natyleszeroką,bymogłaprzejśćlufakarabinu.Na
zewnątrzstałopółtuzinachłopów,ażołnierzdostrzegłjeszcze
dwóchschodzącychzpodjazduwstronędomu.Zapytał,czego
chcą.
Chcemyrozmawiaćzpanempowiedziałjeden,adwóch
lubtrzechpowtórzyłotesłowa.
Bylitoludzie,którzypoprzedniegowieczoruprzynieślina-
rzędzia,wrazzkilkomainnymi,drobnymidzierżawcamimałej
posiadłości.SanGiacintoposzedłirozmawiałznimi,zapew-
niając,żebędzielepszymgospodarzemniżjakiegokolwiekmie-
li,jeślibędągodobrzetraktować,alejeślispotkasięznajmniej-
szązdradą,wyślekażdegoznichdożywotnionagalery.Takibył
jegosposóbnazawarcieznajomości,aonizdawalisiętorozu-
mieć.
Wchwili,gdymówił,nadrodzepojawiłosiękilku
mężczyznikobiet,prowadzonychprzezdwojeżołnierzy,któ-
rychposłanodowioski.Tużzanimi,widaćbyłobiałątrumnę
skąpanąwświetleporanka,kołyszącąsięwrazzkrokiemkur-
pulentnejkobiety,któracałyjejciężarniosłanaswojejgłowie.
Potempojawiłosięwięcejludzi,iwzasięguwzroku,patrząc
wgórędrogi,wciążichprzybywało.Wśródnichszedłmłody
ksiądzwswojejkrótkiejbiałejkomżyzałożonejnapodniszczo-
nejsutannie,aobokniegodużychłopiecniosącysrebrnypo-
jemnikzwodąświęconąimałekropidło.Obajszlisłużobwym
krokiem,aresztagłośnorozmawiała.SanGiacintoodniósł