Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Imydobukowych.Jużwiem:donowochrzczeńcówidziecie.
Imydonichmówił,droczącsię,szlachcic.
ZmisjąodpanaBełzeckiego?spytałpodejrzliwieBłudnicki.
Ach,rozpoznałeśnas.Wporządku,aleniepytajzawiele.Żeby
niebyłonieporozumień:niejestemBełzeckichoficeraniichsługa.
JestemprzyjacielemchorążegoŁukaszaBełzeckiegojeśligoznasz.
Owszem,znam.
Corazwięcejmniezaciekawiasz.Tośmusiałiomniesłyszeć:
StefanLigęzajestem,zJaćmierzapowiedziałszlachciciwyraźnie
czekałnaefekt.
Chybasięzawiódł.
Niesłyszałem,wybaczwaszmość,choćródtwójjest
wsanockiemsławny.Aleosiemlatmnietuniebyło…Wojowałem,
terazzniewoliwracam.
Ach,cotam…Mojasławatodawnedzieje.Teraztylkozpanem
Bełzeckimwszachygram…Przepraszam,jakgodność?
Błudnicki.
Błudnicki!Tomasz!
Waćpanwiesz…?
Żyjesz!Amyśmycięjużbylipochowali…Odojcatwojego
nierazotobiesłyszałem.
Gadałeśzojcemmoim?
Więcejniźlionztobą.Ijeszczenakrótkoprzedśmiercią
jego…Ligęzaurwał.
Toprawda,żegozabili?spytałnatarczywieTomasz.
Niewiem,może…Nieumiemtegopowiedzieć.Wachmistrzu!
Narozkaz!
PanBłudnickijestmoimgościem!Zemnąwnamiociebędzie.
Dlatychnamiotrozbić,potraktowaćichszczodrze.Aleśty,panie
Tomku,wynędzniały!zawołałnagle.Czekaj,możeznajdęcijakąś