Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sutotłuszczemismażył,sięmocnozarumieniła.
Corobisz?krzyczałażonaprzezszumodbiornika.
Aaa...zrobiłemsięjakiśtakizczegośgłodny.
Smażysz?
Ehmn...troszkęwołowiny.
Wiesz,żemożebyćzainfekowanawirusami
wywołującymichorobęBSE?
Noprzytaknął.Aletojużnaprawdęostatniraz.
Zawszetakmówisz,apotemleżyszprzezdwa
tygodniejakmartwy,ajacimuszęusługi...
Jacekkopnąłnogądrzwi,atezatrzasnęłysięlekko.
Iwonadalejgadałaowirusachipowikłaniach,jakie
wywołują.Naszczęścieniemusiałjużjejsłuchać.
Włączyłmuzykę.Patrzyłnaskwierczącąporcję
wołowinyimyślałomaleńkiejcórce.Musioniądbać.
Będzieoniądbał.Będziejejpilnowałjakokawgłowie.
Jakpodrośnie,jakjużbędzieduża,niepozwolinikomu
siędoniejzbliżyć.Wgłowiemusiętoniemieściło.Nie
mógłsobietegowyobrazićbezodruchówwymiotnych.
Tego,żejakiśobcymężczyznabałamucimiłymi
słówkamiidotykaczule,bywreszciewprowadzić
swojegoobrzydliwegoczłonkawjejaksamitneciało.
Niepozwolę!Jacekszarpnąłpatelnią,parzącsię
gorącymolejemwpalce.Nigdy.Dopókizdrowyisilny
będę.Niktniezbrukamojegokwiatuszka!
Zjadłzesmakiemposiłekipoczułsiępotejspóźnionej
kolacjitakwyczerpanyiciężki,żezdołałtylko
doczołgaćsięprzedekrantelewizora,izaległ
nakanapiejakdługi.Zasypiając,obserwowałmigające
wpoświaciespadającychbombpostaciebezbronnych
cywili.Cywileewakuowalisięwpośpiechu,conie
przeszkadzałoimgłośnozachwalaćzaletkuracji,która